~Zayn~
Zacząłem się budzić i natychmiast poczułem ból głowy. Przyłożyłem ręce do skroni, masując je z zamkniętymi oczyma. Kiedy ból trochę zelżał rozchyliłem powieki i rozejrzałem się dookoła. Nie rozpoznawałem tego miejsca. Ściany pomalowane były na ciemno niebieski kolor, pod jedną z nich stało niewielkie biurko, a przy nim drewniane krzesło. Oprócz tego w pomieszczeniu znajdowało się jeszcze tylko łóżko, na którym leżałem. Nie było żadnych okien. „Co to za miejsce?”, zastanawiałem się w myślach. Próbowałem przypomnieć sobie, co się działo, zanim zasnąłem. Z początku ponowiło to ból głowy, jednak po chwili przypomniałem sobie.
- Ta dziewczyna… – mruknąłem do siebie.
Czekałem na taksówkę, by pojechać na nasz koncert, kiedy podeszła do mnie jakaś ciemnowłosa dziewczyna. Coś mnie ukłuło, ona życzyła mi słodkich snów, a potem zasnąłem… „Czy to aby przypadkiem nie był sen?”, zastanawiałem się. To wydarzenie było dziwne i raczej nie zdarzyło się naprawdę… Ale wciąż pozostawały pytania: gdzie ja jestem? Skąd się tu wziąłem? I jak długo tu jestem? Tego nie wiedziałem…
~Liam~
- Gdzie on się podziewa?! – krzyknął wściekły Paul. – Koncert zaczyna się za dziesięć minut!
- Na pewno zaraz tu będzie. – powiedziałem, sam nie będąc pewnym swoich słów. – Obiecał, że się nie spóźni. – dodałem.
- Obiecał, że przyjedzie chwilę po nas, a to było już jakieś pół godziny temu. – powiedział mi cicho Harry.
Byłem tego świadomy. „Zayn już dawno powinien tu być” pomyślałem zdenerwowany, po raz kolejny wybierając w telefonie numer przyjaciela. Niestety znowu nie odebrał. „Co on sobie wyobraża?!”, wściekałem się we myślach. „Nie powinienem był zostawiać go sam na sam z lustrem…”.
~Zayn~
Wstałem z łóżka i zacząłem rozglądać się po pokoju, jednak nie zauważyłem niczego, czego bym wcześniej nie dostrzegł. Podszedłem do drzwi, nacisnąłem na klamkę i próbowałem je lekko pociągnąć. „Zamknięte?”, zdziwiłem się. Nacisnąłem jeszcze raz i mocniej pociągnąłem. Rzeczywiście, były zamknięte.
Westchnąłem i podszedłem do biurka, stwierdzając, że nie mam nic innego do roboty. Usiadłem na krześle z jasnego drewna, po czym otworzyłem szufladę biurka i zacząłem w niej grzebać. W środku było mnóstwo kartek, ołówków, ostrzałek i gumek. „Przybory do szkicowania?”, zdziwiłem się po raz kolejny tego… ranka? Czy aby na pewno był ranek? Nie miałem pojęcia, jak długo spałem…
„Chwila!”, olśniło mnie. „Mój telefon!”. Wsadziłem rękę do kieszeni jeansów i zacząłem w niej grzebać, szukając swojej komórki. Jednak nie było jej tam. Sprawdziłem drugą kieszeń – również pusta. „No pięknie, chyba zgubiłem telefon”, pomyślałem niezadowolony.
Nagle coś brzęknęło. Odwróciłem się i okazało się, że był to zamek od drzwi, które właśnie ktoś otwierał. Czekałem, nie wiedząc, czego mogę się spodziewać, kiedy nagle w progu pojawiła się brunetka z mojego snu.
- Witaj, Zayn. – uśmiechnęła się w ten sam sposób, w jaki robiła to, kiedy patrzyła na mnie po raz ostatni.
- Więc jednak nie jesteś wytworem mojej wyobraźni. – stwierdziłem.
- Nie, nie jestem. – zaśmiała się lekko. – Ale nadawałbym się, by o mnie marzyć, co? – powiedziała zadziornie.
- Kim jesteś? – spytałem, zmieniając temat.
- Jestem Ariel i lepiej uważnie mnie posłuchaj, chłopczyku.
- Chłopczyku? – uniosłem brwi.
- Jakiś problem? – warknęła.
Podskoczyłem lekko na krześle, przestraszony tą nagłą zmianą jej nastawienia.
- To moja gra i to ja tu rozdaję karty. – wyraźnie akcentowała każde słowo, podchodząc bliżej mnie. – Więc albo będziesz grzecznie słuchał i robił, co ci każę, albo źle się to dla ciebie skończy. Zrozumiałeś? – przejechała swoim długim i ostrym paznokciem po moim policzku.
- Co ty za bzdury wygadujesz? – poirytowałem się, patrząc na nią, jak na jakąś wariatkę.
- Rozpoznajesz to miejsce? – spytała, rzucając spojrzenie na pokój, w którym się znajdowaliśmy.
- Nie. – odparłem. – Gdzie ja jestem?
- To kryjówka w piwnicy. Jesteś moim zakładnikiem. – uśmiechnęła się w ten typowy dla siebie sposób.
- Że co proszę?! – ponownie spojrzałem na nią, jak na wariatkę. – Czy ty aby na pewno dobrze się czujesz?!
- Nie zawracaj sobie główki moim samopoczuciem, skarbie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tylko po prostu mój umysł jest dla ciebie zbyt sprytny. – odparła lekceważąco. – Posłuchaj, nie obchodzi mnie, czy mi wierzysz, czy nie. Chociaż i tak, już niedługo stracisz wątpliwości. Tak czy siak, zapamiętaj sobie moje poprzednie słowa. – kiedy to powiedziała, nachyliła się i szepnęła przy moich uchu. – Albo będziesz grzecznie słuchał i robił, co ci każę, albo źle się to dla ciebie skończy.
Zaśmiała się lekko, po czym odsunęła się i ruszyła w stronę drzwi.
- A z tego, co znalazłeś w szufladzie, możesz skorzystać, gdybyś się nudził. Wiem, że lubisz rysować. – powiedziała, po czym opuściła pomieszczenie, zamykając drzwi na zamek.
~Niall~
Koncert skończył się przed chwilą, Zayn’a na nim nie było. Nie pojawiał się, a był już czas, by zaczynać, więc Paul oznajmił, że musimy wystąpić bez niego. Z początku nie chcieliśmy się zgodzić, bo to miał być koncert One Direction, a bez Zayn’a byliśmy tylko Niall’em, Liam’em, Harry’m i Louis’em. Jednak Paul nalegał, a my nie potrafiliśmy podać poważnego powodu nieobecności naszego przyjaciela, więc w końcu musieliśmy ulec. Nie potrafiliśmy zrozumieć, dlaczego nie przyjechał? Nadal nie odbierał naszych telefonów, więc postanowiliśmy wrócić do domu i zobaczyć, czy tam jest.
Droga nie była długa, już po jakichś dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do mieszkania, które okazało się puste. Udaliśmy się na górę, by sprawdzić, czy aby nie ma tam mulata, jednak nikogo tam nie było.
- Gdzie on jest? – spytał Liam, już trochę zmartwiony.
- Nie mam pojęcia. – odparłem. – Hmm… – zacząłem się zastanawiać. – A może bawi się z nami w chowanego? – zaproponowałem. – No co? – obruszyłem się, kiedy Liam spojrzał na mnie, jak na idiotę.
- Chłopaki, chodźcie tu! – usłyszeliśmy krzyk Louis’a z dołu.
- Co się stało? – spytaliśmy, gdy zeszliśmy po schodach i ujrzeliśmy Lou, stojącego w progu domu.
- Kiedy wy szukaliście Zayn’a, wyszedłem, żeby wynieść śmieci bo już się wysypywały ze śmietnika…
- Wyniosłeś śmieci? – zdziwił się Harry.
- Tak, wiem. Dziwne. Ale teraz nie czas, by o tym rozmawiać. – pouczył go Louis, udając poważnego. Ten widok też był dość niecodzienny… – Kontynuując. – powiedział. – Popatrzcie, co znalazłem na chodniku. – pokazał nam coś, co trzymał w ręce.
- To telefon Zayn’a? – upewniłem się.
- Tak. A przecież nigdzie się bez niego nie rusza…
Pomiędzy nami na chwilę zapanowała złowroga cisza.
- Chłopaki. – odezwał się w końcu Liam. – Zayn’owi chyba stało się coś złego… – wypowiedział na głos to, o czym wszyscy myśleliśmy, ale obawialiśmy się powiedzieć.
~Zayn~
Leżałem na łóżku, wpatrując się w sufit. Byłem wściekły. Nie wiedziałem, co się dzieje, co ja tu robię? Odpowiedzi na te pytania mogła udzielić mi tylko Ariel, jednak wyszła już jakieś dwie godziny temu. Stukałem w drzwi, wołając ją, lecz nie zjawiała się, więc w końcu zrezygnowałem. „Właściwie, czemu nie próbowałem się wydostać, kiedy wychodziła?”, zastanawiałem się. Sam nie wiedziałem… Ale chyba po prostu myślałem, że to wszystko okaże się jednym wielkim żartem… Bo jaki był w tym sens? Zdawało mi się, że żaden. A jednak działo się to naprawdę.
Nagle zamek w drzwiach brzęknął po raz drugi tego dnia. Natychmiast podniosłem się z łóżka. W pomieszczeniu pojawił się nikt inny, jak Ariel.
- Wołałeś? – spytała, uśmiechając się zalotnie.
_________________________________________
A oto i rozdział drugi :) Jak Wam się podoba? Bo muszę przyznać, że jestem z niego zadowolona :)
Na nowej liście do informowania pojawiło się mnóstwo obcych mi kont z twitter'a, tak więc chciałabym serdecznie powitać nowe czytelniczki, które mają do czynienia z moją twórczością po raz pierwszy :) Jeśli jesteście ciekawe innych moich opowiadań tutaj macie spis + opisy ;)
<klik>Niestety, ale najprawdopodobniej rozdziały będę dodawała co tydzień, w weekendy. W tygodniu nie mam prawie czasu pisać.. Jednak jeśli uda mi się napisać coś szybciej to na pewno dodam wcześniej :)
A i klikajcie pod rozdziałami, czy Wam się podoba ! :D
Całusy,
Olga