piątek, 21 września 2012

18.Get ready


~Zayn~
Następny dzień minął mi bardzo przyjemnie. Nie umiałem powstrzymywać uśmiechu, który pojawiał się na moich ustach za każdym razem, gdy przypominałem sobie noc spędzoną z Ariel. Czasem ukradkiem na nią zerkałem, a wtedy odkrywałem, że ona też na mnie patrzy. Najwidoczniej również wspominała czas, który spędziliśmy razem.
Z jednej strony byłem szczęśliwy, lecz z drugiej zmartwiony. Zauroczyłem się nią, jej wyglądem, śpiewem, tym kim była… Ale właśnie. Tym kim była. A przecież ona była złodziejką. Nasze relacje nie miały sensu, gdyż ona ciągle musiała się ukrywać. A przy mnie, wiecznie otaczanym przez paparazzi i masę fanek, nie byłaby bezpieczna. Znajdowaliśmy się w beznadziejnej sytuacji…
Jednak kiedy widziałem, jak się uśmiecha, zapominałem o wszelkich problemach. Postanowiłem więc zacząć działać.
Kiedy po obiedzie Ariel poszła do swojego pokoju, żeby trochę odpocząć, poprosiłem chłopaków, żeby wszyscy zebrali się w kuchni.
- Co jest? – spytał Liam, wchodząc. Za nim weszła reszta.
- Mam do was prośbę. – odezwałem się.
Wszyscy unieśli brwi pytająco.
- Czy moglibyście wyjść gdzieś dzisiaj wieczorem? – wymamrotałem, cały czerwony.
- Ooooo! – zrobili Louis i Niall.
- A co zamierzasz tu robić? – spytał Tomlinson, poruszając śmiesznie brwiami.
- Ee… No… Chciałem pobyć trochę sam na sam z Ariel i…
- Nie mógłbyś jej po prostu gdzieś zabrać? – prychnął Harry, któremu ten pomysł chyba nie bardzo się spodobał.
„Nie, nie mógłbym, bo gdyby policja ją rozpoznała, to skończyłaby w kiciu, za porwanie mnie”, pomyślałem, jednak nie powiedziałem tego na głos.
- Wolę kolację tu. – odpowiedziałem zamiast tego.
- No nie wiem… – mruknął Liam.
- No weź, stary… Jestem już dużym chłopcem.
- Jesteś pewien w stu procentach, że możemy jej ufać?
Nie byłem. Ale nie mogłem się do tego przyznać…
- Tak, jestem pewien. – przytaknąłem.
- Ehh, w takim razie zgoda. – westchnął Liam. – Chłopcy, wybierzcie, co chcecie robić dziś wieczorem.
- Chodźmy do Nandos! – krzyknął Niall.
Zaśmialiśmy się z wiecznego głodu naszego małego blondynka.
- Ale przecież nie spędzimy tam całego wieczoru. – zauważył Daddy.
- Dlaczego by nie? – zdziwił się Horan.
Znowu się zaśmialiśmy.
- Okej, to wyjdziemy o siódmej i wrócimy koło jedenastej. – oznajmił w końcu Payne.
- OK. – uśmiechnąłem się, choć szczerze mówiąc zdziwiłem się, że dał nam aż tyle czasu, biorąc pod uwagę, że nie ufał Ariel. – Dobra, ja lecę.
- Dokąd? – zdziwili się.
- Muszę zrobić zakupy na kolację.
- Ja mogę to zrobić! – zaoferował Horan.
- Nie, ty lepiej nie. – stwierdziłem, obawiając się, że mój przyjaciel zje wszystko, zanim wróci z zakupami do domu. – Ale możesz posprzątać w salonie.
- No dobra. – mruknął.
- A ja zabiorę Ariel na miasto i zadbam, żeby wyglądała odpowiednio na tę okazję. – odezwał się Louis, wyszczerzając zęby w szerokim uśmiechu. Zapewne oczyma wyobraźni już widział Ariel w jakiejś kiecce.
- Ja przygotuję wam odpowiedni nastrój. – mrugnął Liam.
- A co ja mam robić? – spytał Harry, zdezorientowany. Wcześniej nie popierał pomysłu naszej kolacji, ale kiedy zobaczył, że każdy się angażuje, najwidoczniej nie chciał być inny.
- Kiedy wrócę z zakupami, ugotujesz nam coś pysznego, co ty na to?
- Może być.
- W takim razie, co będziesz gotował, żebym wiedział, co kupić?
- Hmm… – zastanowił się. – Pojadę z tobą i zdecyduję w trakcie zakupów. – odezwał się w końcu.
- OK., jak chcesz. – wzruszyłem ramionami, biorąc z szafki kluczyki do samochodu.

~Ariel~
- Zbieraj się, mała. – powiedział radośnie Louis, wchodząc do mojego pokoju.
- He? – zdziwiłam się. – Niby dokąd?
- Idziemy na miasto! Wiesz, żebyś miała trochę rozrywki.
„Nie mogę!”, krzyknęłam w myślach.
- Ee… To nienajlepszy pomysł. – jęknęłam.
- Idziesz ze mną, czy tego chcesz, czy nie! – złapał mnie za rękę i siłą wyciągnął z pokoju.
„Jak ja mam mu to wytłumaczyć?!”, panikowałam.
- No, idziemy, idziemy! – poganiał.
Wyglądało na to, że nie mam wyboru…

~*~

- Dobra, a teraz idziemy do fryzjera! – oznajmił Tomlinson, podekscytowany.
- Cooo?! – jęknęłam.
Nie miałam już na nic siły. Obeszliśmy wszystkie sklepy w ogromnym centrum handlowym, tylko po to, by w końcu wrócić się po sukienkę, którą mierzyłam w pierwszym sklepie! Co za bezsens! Jakbyśmy nie mogli wybrać jej od razu… Na dodatek musiałam przymierzyć chyba setkę par butów. Jakby tego było mało, teraz jeszcze czekał mnie fryzjer, a potem kosmetyczka, o czym poinformował mnie Lou, na początku naszego wypadu.
- Tak właściwie, po co to wszystko? – zapytałam w końcu, choć mój przyjaciel zabronił mi o to pytać, zanim nie skończymy.
- Mówiłem ci już, że dowiesz się później. – odparł, otwierając mi drzwi samochodu.
- Ehh. – westchnęłam, po czym wsiadłam do auta.

~Zayn~
- Louis wie, że ma nie wracać zbyt prędko? – zapytałem już chyba czwarty raz.
- Tak, tak. – mruknął Harry. – A teraz przestań gadać i mieszaj!
Postąpiłem zgodnie z poleceniem mojego chwilowego szefa, jednak głowę nadal zaprzątał mi jedynie wymyślony przeze mnie scenariusz dzisiejszego wieczoru…

~Ariel~
- Okej, możesz otworzyć oczy. – usłyszałam pozwolenie.
Rozchyliłam powieki, a moim oczom ukazało się odbicie pięknej dziewczyny w lustrze.
- To… Ja? – zapytałam, niedowierzając.
- Mhm. – przytaknął Lou.
Szczerze mówiąc, rzadko się ubierałam się w ten sposób, może dlatego  tak bardzo zdziwił mnie swój widok. Włosy miałam spięte w kok, z dwoma pasmami, wypuszczonymi po bokach. Makijaż nie był zbyt mocny, jednak wystarczająco rzucał się w oczy. Sukienka świetnie na mnie wyglądała, a buty znakomicie pasowały. Wszystko było wręcz…
- Idealnie. – dokończyłam na głos, uśmiechając się.
Lou odwzajemnił mój uśmiech.
- Dowiem się teraz, o co chodzi? – spytałam.
- O, nie, nie, nie! – zaprzeczył. – Dopiero w domu.
- W takim razie jedźmy, bo już dłużej nie wytrzymam tej nieświadomości!

~Zayn~
- Nie zdążymy! – zacząłem panikować.
- Stary, spokojnie! – próbował uspokoić mnie Styles.
- Nie jestem jeszcze nawet przebrany, ani uczesany!
- W takim razie idź, zobacz, czy chłopcy już skończyli, a jeśli tak, to każ Liam’owi tu przyjść.
Zrobiłem, jak kazał. Udałem się do salonu, gdzie ujrzałem idealny porządek oraz cudowny, romantyczny wystrój. Płatki róż były porozrzucane po podłodze, świece paliły się w kilku miejscach pokoju, w tym na stole, który był zakryty białym obrusem, a z głośników płynęła spokojna muzyka.
- Podoba się? – spytał Niall.
- Tak. – kiwnąłem głową. – Liam, Harry prosi, żebyś pomógł mu w kuchni.
- Ej, dlaczego nie ja?! – oburzył się blondyn.
- Może dlatego, że wszystko byś zjadł? – odparłem, wymijając go i udając się na górę, do swojego pokoju, aby się przebrać.

~Ariel~
- Louis! – krzyknęłam zdenerwowana. Miałam już dość tej całej tajemnicy! – Powiedz mi w końcu, o co chodzi! Dlaczego nie możemy wejść do domu?!
- Muszę się upewnić, czy chłopcy skończyli! – odparł.
- Ale co?!
W tym momencie Tomlinson dostał sms’a. Uśmiechnął się, przeczytawszy go.
- Okej, możemy wchodzić. – zwrócił się do mnie.
- Nareszcie. – mruknęłam.
Otworzył przede mną drzwi i wpuścił do środka. Wewnątrz panowała ciemność, jedynie z salonu dobiegało lekkie światło.
- Louis, o co tu chodzi? – odwróciłam się do przyjaciela, jednak ujrzałam tylko domykające się drzwi. – No pięknie, zostawił mnie. – mruknęłam do siebie.
Podążyłam za światłem i udałam się do salonu. Odkryłam, że blask pochodzi od porozstawianych w pokoju świec. W przyćmionym świetle dostrzegłam męską sylwetkę. Był to Zayn.
- Witaj. – uśmiechnął się szeroko na mój widok.
Odwzajemniłam go, nie umiejąc się powstrzymać.
______________________________________

Heeeej ♥ I jak się podoba ? :) Wiem, że nie ma żadnych konkretnych, istotnych wydarzeń, ale wydaje mi się, że wyszło całkiem nieźle ;) W następnym rozdziale kolacja Ariel i Zayn'a ! :D
Wgl jaram się, bo kilka dni temu zamówiłam sobie Yearbook'a "Take Me Home" *,* Nie mogę się doczekać premiery ! ♥
A no i co sądzicie o LWWY ? :D Bo moim zdaniem to ich najlepszy teledysk ! ♥ (ale żeby nie było, nie zapominamy o #theveryfirst WMYB ! ;)) No i piosenka sama w sobie oczywiście też genialna ♥
Całusy,
Olga

poniedziałek, 17 września 2012

17.I've heard the Angel singing

~Ariel~
Wróciliśmy do domu cali przemoczeni, lecz zarazem przeszczęśliwi (bynajmniej ja, ale wydaje mi się, że chłopcy również). Jeszcze nigdy się tak dobrze nie bawiłam. Robienie aniołków na śniegu było czymś wspaniałym! Dlaczego nigdy wcześniej jeszcze tego nie spróbowałam?! „A, no tak.”, uświadomiłam sobie. „Bo miałam porytą rodzinkę”.
Myśl o rodzinie na moment zepsuła mój humor, jednak kiedy zorientowałam się, jak bardzo mokre są moje ciuchy, zaczęłam się śmiać sama do siebie, nie rozumiejąc właściwie czemu. Jednak nie przeszkadzało mi, że tego nie rozumiałam. Wystarczyło, że sprawiało mi to radość.
- Tu są twoje ubrania. – Zayn podał mi torby z zakupami.
- Dzięki. – wzięłam je do ręki, uśmiechając się wdzięcznie do chłopaka.
- Danielle położyła rzeczy dla ciebie na twoim łóżku! – z salonu krzyknął Liam, który najwidoczniej zdążył już wrócić.
- OK., dzięki! – odkrzyknęłam mu.
Kiedy przechodziłam przez salon, uśmiechnęłam się do Styles’a, przypominając sobie o jego aerobiku. Chłopak opuścił wzrok, zawstydzony.
Udałam się do swojego pokoju, rozpakowując zakupy. Musiałam przyznać, że Zayn postarał się, kupując dla mnie ubrania. Wszystkie wyglądały naprawdę świetnie. Przymierzyłam je i na szczęście okazało się też, że dobrze na mnie leżą. „W takim razie problem ciuchów mam z głowy”, pomyślałam.
W tym momencie usłyszałam zamykanie drzwi wejściowych. Wyglądnęłam zza rogu, by dowiedzieć się, co się dzieje. Okazało się, że to Louis wrócił.
- Stary, gdzieś ty tyle był? – spytał go Niall.
- W centrum handlowym. – odparł Tomlinson. – Chłopaki, muszę wam coś powiedzieć.
„Oho”, pomyślałam.
- Co takiego? – spytał Liam, patrząc jak Louis zdejmuje kurtkę i buty.
Marchewa przeszedł przez salon i usiadł na kanapie, obok Payne’a.
- Ja… Mam kogoś. Mam dziewczynę.
- Już jesteś z Ariel?! – wykrzyknął Harry.
„Haha, no tego to się nie spodziewałam”.
- Co?! – zdziwił się Lou. – Nieee! – zaprzeczył. – My się tylko przyjaźnimy.
- Więc o kogo chodzi? – dopytywał Niall.
- O Prue Taylor, przyjaciółkę Danielle. – wyznał chłopak.
Niall i Harry zrobili jedno wielkie „oooo”.
- Dan wspominała, że wpadłeś Prue w oko. – uśmiechnął się Liam. – Gratulacje, stary.
- Tak, gratulacje. – odezwała się reszta. Zaczęli się przytulać i klepać Lou po ramieniu, życząc mu szczęścia w związku.
Kiedy już się uspokoili, Malik poprosił Tomlinson’a na chwilę na osobność. Hmm… O co mogło chodzić?

~Zayn~
- A co z Ariel? – zapytałem wprost.
- Co masz na myśli? – zdziwił się Louis.
- Widziałem, jak przytulaliście się na werandzie.
- Aaa, to. – olśniło go. – To był czysto przyjacielski gest. Wtedy Ariel wyznała mi prawdę o jej rodzicach i popłakała się, a ja po prostu chciałem ją pocieszyć.
- Mhm. – przytaknąłem, jednak zdziwił mnie fakt, że dziewczyna rozpłakała się, podczas opowiadania bzdur wyssanych z palca. „Niezła z niej aktorka”, pomyślałem. – A może ona czuje coś do ciebie? – zagadnąłem. Męczyło mnie to.
- Nie. Bardzo się ucieszyła, gdy usłyszała, że jestem z Prue.
- Ale przecież jej z nami nie było…
- Powiedziałem jej przed wyjściem.
- Aaa, OK. – mruknąłem, nieco rozczarowany tym, że to nie my, a Ariel była pierwszą osobą, której mój przyjaciel się zwierzył. – Czyli między wami nic nie ma? – chciałem się upewnić na sto procent.
- Nic więcej niż przyjaźń, daję słowo. – położył rękę na sercu.
Uśmiechnąłem się do niego.
- A właściwie… Czemu tak mnie o to wypytujesz? – uniósł brwi. – Podoba ci się? – wyszczerzył się.
- Nie! – zaprzeczyłem natychmiast, jednak wiedziałem, że moja reakcja była zbyt nagła, by wyglądać naturalnie.
- Oh, weź daj spokój, wiem, że tak. – nie dawał za wygraną.
- No… Może troszkę. – wyznałem, automatycznie się czerwieniąc. – Ale nic jej nie mów! – zagroziłem.
- Okej, okej, będę milczał jak grób. – zrobił gest zamykania buzi na kłódkę. – Ale mam nadzieję, że masz zamiar coś w związku z tym zrobić?
- No nie wiem…
- Stary! Mieszkasz pod jednym dachem z dziewczyną, która ci się podoba, i nie wykorzystasz takiej okazji?! Inni marzyliby, aby być na twoim miejscu!
- Serio, myślisz, że jestem w dobrej sytuacji?
- Jasne! – zachęcał nadal. – Jesteś słodki, zabawny, przystojny… Oczywiście nie tak jak ja, no ale jednak! To twoja szansa, stary!
Louis miał rację. To była moja szansa. Tylko, że było coś, o czym mój przyjaciel nie wiedział. Nie wiedział, że to Ariel była przestępczynią…

~Ariel~
Niestety Lou i Zayn udali się do kuchni, skąd nie mogłam ich usłyszeć, więc wróciłam do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Postanowiłam, że dla rozgrzania pójdę wziąć długą, gorącą i odprężającą kąpiel. Spędziłam w łazience jakieś półtorej godziny, co chwilę dolewając sobie ciepłej wody, po czym w końcu wyszłam, ubrana już w piżamę (na szczęście Zayn wpadł na to, żeby ją kupić).
Zmęczona, położyłam się do łóżka i już po chwili zasnęłam.

~*~

Obudziły mnie jakieś dźwięki, dobiegające z salonu. Pomyślałam, że to pewnie chłopcy coś oglądają. Podniosłam się, z zamiarem poproszenia ich o ściszenie. Delikatnie uchyliłam drzwi i wyszłam na korytarz. Jednak gdy dochodziłam do rogu ściany, zza której widać było salon, zorientowałam się, że te dźwięki nie dobiegały z telewizora. Ktoś śpiewał i grał na fortepianie. To była muzyka. Cudowna muzyka.  Jeszcze nigdy nie słyszałam tak pięknego głosu…
Wyjrzałam zza rogu, by przekonać się, kto gra.
Ujrzałam Zayn’a, siedzącego przy pianinie i śpiewającego, dobrze mi znaną piosenkę „Hallelujah”.

Maybe I've been here before 
I know this room 
I've walked this floor 
I used to live alone 
Before I knew you 
I've seen your flag 
On the marble arch 
Love is not a victory march 
It's a cold and 
It's so broken Hallelujah 

Hallelujah, Hallelujah 
Hallelujah, Hallelujah 

Jego głos niósł się po pomieszczeniu, emanując harmonią i spokojem. Słuchanie go było po prostu… Niezwykłym przeżyciem. To tak, jakbym słuchała śpiewu anioła…
- Niesamowite. – westchnęłam.
Nagle muzyka ucichła. „Oho, chyba powiedziałam to trochę za głośno”, pomyślałam.
- Ariel? – wytężył wzrok w mroku, by móc mnie rozpoznać.
- Tak. – przytaknęłam cicho.
- Co ty tu robisz? Dlaczego nie śpisz?
- Obudziłeś mnie. – wyznałam. – A ty?
- O, przepraszam… – zmieszał się. – Nie mogłem spać.
- Nic się nie stało. – zapewniłam, uśmiechając się lekko, choć nie byłam pewna, czy to dostrzegł. – Masz piękny głos. – dodałam.
- Dziękuję. – odwzajemnił uśmiech. Skoro ja to dostrzegłam, to znaczy, że on mój uśmiech również.
- Nie za ciemno ci tu? – spytałam. W pokoju nie było żadnego urządzenia, z którego w tym momencie płynęłoby światło. Jedynie księżyc lekko oświetlał pokój.
- Nie, jest okej. – zapewnił. – Chcesz do mnie dołączyć? Może teraz ty coś zaśpiewasz? – zaproponował.
- A mogę z akompaniamentem?
- Umiesz grać na pianinie? – zdziwił się.
- Ehe. – przytaknęłam, po czym podeszłam bliżej i usiadłam na ławeczce, obok niego. Nieco się zawstydziłam, gdyż przypomniałam sobie, że jestem w piżamie.
Lecz w jednej chwili opróżniłam swój umysł ze wszystkich myśli. Zamknęłam oczy, a moje palce dotknęły klawiszy, by po chwili zacząć grać spokojną melodię.

~Zayn~
Ariel zaczęła śpiewać:

Skies are crying
I am watching
Catching teardrops in my hands
Only silence as it's ending,
Like we never had a chance
Do you have to, make me feel like
There is nothing left of me?

Przysłuchiwałem się, wpatrując się w nią, jak zahipnotyzowany. Miała zamknięte oczy. Palce automatycznie poruszały się po klawiszach, a usta otwierały, wyśpiewując piękne słowa. Widziałem, że wkłada w tę czynność całe swoje serce. Wyglądała jak anioł… Zresztą tak samo śpiewała. Miała cudowny głos, o niezwykłej barwie, który sprawiał, że nie dało się przestać jej słuchać.

You can take everything I have
You can break everything I am
Like I'm made of glass
Like I'm made of paper
Go on and try to tear me down
I will be rising from the ground
Like a skyscraper
Like a skyscraper

Skończyła, otworzyła oczy i spojrzała na mnie, oczekując jakiegoś komentarza.
- Wow. – szepnąłem. – Masz wspaniały głos!
- Dziękuję. – uśmiechnęła się.
Siedzieliśmy w odległości jakichś trzydziestu centymetrów, wpatrując się sobie nawzajem w oczy. Jej dwukolorowe tęczówki miały coś w sobie. Odmienne kolory nie wyglądały dziwnie… Wręcz przeciwnie. Wyglądały pięknie, zwłaszcza komponując z jej śliczną twarzą.

~Ariel~
Mogłabym tak siedzieć wiecznie, wpatrując się w oczy Zayn’a… Lecz ponownie przypomniałam sobie, że mam na sobie piżamę.
- Ja… Lepiej już pójdę. – wyjąkałam, cała czerwona na twarzy, ale na szczęście chłopak nie mógł tego dostrzec, ze względu na panującą w pokoju ciemność. – Dobranoc. – szepnęłam.
- Dobranoc. – odpowiedział również szeptem.

~Zayn~
Siedziałem na ławeczce, patrząc jak Ariel się oddala. Chyba po raz pierwszy w życiu cieszyła mnie bezsenność…
___________________________________

*Nie jestem pewna, czy Zayn umie grać na pianinie, ale cii :P No i nie wiem, jak Wy, ale ja strasznie bym chciała usłyszeć Zayn’a śpiewającego „Hallelujah” *,* Ogólnie uwielbiam tę piosenkę ♥

Jak Wam się podoba rozdział ? :) Bo mnie nawet ;) Bardzo Was proszę, komentujcie ! Niestety coraz mniej osób to robi, co mnie bardzo, ale to bardzo smuci ! :c
A no i zdjęcie Prue miało być dopiero pod tym rozdziałem, więc dodałam je źle 2 razy xd



Na koniec chciałam Was jeszcze tylko poinformować, że "The summerof ’69" ruszył na nowo w sobotę, tak więc zachęcam Was do czytania i komentowania ;) Natomiast "Bring it back to me", ruszy już niedługo :)
Całusy,
Olga

środa, 12 września 2012

16.Happiness

~Ariel~
Zaraz po wyjściu Zayn’a do pokoju zapukała kolejna osoba.
- Proszę! – krzyknęłam.
- Cześć, mogę? – Louis wetknął głowę między drzwi, a framugę.
- Jasne. – uśmiechnęłam się.
Wszedł, zamykając za sobą drzwi.
- Słuchaj, chciałem ci coś powiedzieć. – zaczął.
- Spoko, siadaj i mów. – powiedziałam, pokazując wolną przestrzeń na łóżku, obok mnie.
- Bo wiesz… – jąkał się. – Od jakiegoś czasu spotykam się z taką jedną dziewczyną…
- Jesteście razem?! – wykrzyknęłam podekscytowana.
- Ciii! Ciszej! – poprosił. – Em… No, tak jakby… Tak…
- Aaaaaaaaa! – pisnęłam z radości i przytuliłam go. – To wspaniale!
- Chłopcy jeszcze nie wiedzą. – wyznał, wyswobadzając się z moich objęć.
- A kiedy masz zamiar im powiedzieć? – spytałam.
- Dzisiaj, kiedy Zayn i Liam wrócą.
- W takim razie powodzenia. – uśmiechnęłam się do swojego przyjaciela.
Tak. Przyjaciela. Teraz już byłam pewna, że to, co czułam do Louis’a nie było miłością, lecz przyjaźnią. Kochałam go, ale nie w taki sposób. I szczerze mówiąc miałam małą nadzieję na to, że on też mnie kocha.

~*~

Siedziałam sama  w swoim pokoju, nie wiedząc, czym się zająć. Jakieś pół godziny temu z domu wyszli Liam i Danielle, żeby kupić mi potrzebne rzeczy (miałam nadzieję, że Liam nie będzie z Danielle w sklepie, kiedy będzie kupowała mi bieliznę). Dziewczyna wydawała się w porządku, ale jakiegoś szczególnego wrażenia na mnie nie zrobiła przez te kilka minut, które spędziłyśmy razem. To znaczy, oczywiście, była śliczna, ale jej charakter jakoś nie był w moim typie. Zresztą niewiele osób ma charakter w moim typie…
- Nuuudzę się. – mruknęłam do siebie, wydymając usta z niezadowolenia. STRASZNIE nie lubiłam się nudzić.
Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. W salonie zastałam jedynie słodkiego blondaska.
- Niall, gdzie reszta? – zwróciłam się do niego.
- Zayn pojechał do centrum handlowego po rzeczy dla ciebie, Liam wyszedł z Danielle, Harry siedzi na górze, a Louis gdzieś wybył.
- Mhm. – odparłam.
- Co, też się nudzisz? – spytał.
Skinęłam głową. Najwidoczniej nie tylko ja cierpiałam teraz w ten sposób.
- Może gdzieś wyskoczymy? – zaproponował.
„Nie, nie mogę”, pomyślałam. Gdyby policja mnie przyuważyła mogłoby być nieciekawie. Ale z drugiej strony nie mogę wiecznie siedzieć w domu. Może jeśli będę mieć kaptur mocno zaciągnięty na głowę i szalik zasłaniający część twarzy…
- Jasne. – odparłam w końcu, uśmiechając się. – Bierzemy Harry’ego ze nami, czy zostawimy go zdanego na siebie?
- Możemy go wziąć. O ile będzie chciał. – dodał.
- Pójdę się go spytać, a ty ogarnij tu trochę i zbieraj się. – powiedziałam, spoglądając na kanapę zawaloną pustymi paczkami po różnych chipsach, chrupkach i rozsypanym popcornem.
Weszłam po schodach na górę, udając się w kierunku pokoju Loczka, z którego dobiegała jakaś muzyka. Zapukałam i automatycznie weszłam, nie czekając na odpowiedź, jak to miałam w zwyczaju.
- Co chcesz Niall?! Jestem zajęty… – urwał widząc, kto wszedł do pokoju.
Patrzyłam na niego, a moja twarz rozszerzyła się w wielkim uśmiechu. Po chwili nie wytrzymałam i buchnęłam śmiechem.
- Co, co ty robisz? – udało mi się w końcu wydusić.
- Nic. – mruknął.
- Ehe, jakoś mi się nie wydaje, że nic. – wyszczerzyłam się jeszcze bardziej.
Lokaty stał przede mną w fioletowym body i rękawkami na nogach i rękach. Za jego plecami widziałam puszczony z youtub’a filmik.
- Aerobik? – uniosłam brwi nie przestając się uśmiechać.
- To dobre dla zdrowia. – mruknął.
Po tym komentarzu ponownie się roześmiałam, a kiedy się uspokoiłam, spytałam:
- Chciałam się dowiedzieć, czy idziesz się przejść ze mną i z Niall’em? Tylko musiałbyś zmienić ciuszki. – ponownie zerknęłam na jego strój i starałam się opanować wybuch śmiechu. Tym razem się udało.
- Nie, dzięki. – mruknął.
Stał przez chwilę w milczeniu.
- Mogłabyś już sobie pójść? – mruknął. Widziałam, iż czuł się zażenowany tym, że zastałam go w trakcie tej krępującej czynności.
- No już dobrze, dobrze. – uległam. – Ale muszę przyznać, że wyglądasz w tym całkiem zgrabnie. – puściłam mu oczko i zaśmiałam się po raz ostatni, na co Loczek mruknął coś pod nosem.
Zbiegłam na dół, gdzie Niall był już gotowy do wyjścia. Ubrałam się, po czym wyszliśmy.

~Zayn~
- Płaci pan kartą, czy gotówką? – usłyszałem głos młodej sprzedawczyni, który wyrwał mnie z rozmyślań.
- Kartą. – mruknąłem, wsadzając przedmiot do odpowiedniego urządzenia.
- Proszę PIN. – powiedziała dziewczyna, po raz kolejny uśmiechając się do mnie zalotnie.
Uśmiechała się w ten sposób, od kiedy podszedłem do kasy, jednak ignorowałem to. Moje myśli były zupełnie gdzie indziej, a przepełniała je Ariel.
- Dziękuję i zapraszam ponownie. – nieco posmutniała, że już idę, a nie odwzajemniłem ani jednego uśmiechu.
Wyszedłem ze sklepu, który był już ostatnim, jaki dziś odwiedzałem. Szedłem do wyjścia z centrum handlowego, co chwilę zaczepiany i proszony o zdjęcia. Zatrzymywałem się i cierpliwie czekałem podczas każdego fotografowania.
Kiedy w końcu znajdowałem się w pobliżu wyjścia i liczyłem na to, że już nic mnie nie zatrzyma, przystanąłem z własnej woli.
„To Louis?”, spytałem się w myślach. Tak, to był Louis. Wszedł właśnie do centrum handlowego w towarzystwie ślicznej, smukłej dziewczyny, o jasnych włosach. Nie szli zwyczajnie koło siebie, a trzymali się za ręce. „O co tu chodzi?”, zdziwiłem się. Musiałem odwrócić wzrok, obawiając się, że Lou mnie zauważy. Kiedy już mnie minęli, stałem i patrzyłem na nich jeszcze przez chwilę, po czym udałem się do wyjścia.

~Ariel~
- NIALL, ZATRZYMAJ SIĘ NATYCHMIAST! – darłam się przez cały park, ignorując dziwnie patrzących na mnie ludzi.
Goniłam blondyna, bo zasadził mi śniegiem prosto w twarz, a kiedy chciałam się zrewanżować, ten zaczął uciekać.
- I tak cię dorwę! – krzyczałam dalej.
Byłam już coraz bliżej, już prawie go dopadłam… Ale nagle chłopak potknął się i przewrócił, a ja nie zdążyłam wyhamować i wylądowałam na nim.
- Ała. – jęknął.
- To twoja wina! – wytknęłam mu, nadal przygniatając go swoim ciałem.
- No wiem, wiem, ale już się tak nie złość. Możesz ze mnie zejść? – poprosił.
Ponownie mruknęłam pod nosem, że to jego wina, lecz spełniłam prośbę i wstałam.
- A teraz połóż się obok. – poinstruował mnie.
- Co? – zdziwiłam się.
- Nie pytaj, tylko to zrób. Ale zostaw trochę odstępu.
- Emm, no okej. – uległam i zastosowałam się do jego wskazówek.
- A teraz robimy aniołki! – oznajmił radośnie.
- Co? – zdziwiłam się, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Nigdy nie robiłaś aniołka? – spoglądnął na mnie i spytał, niedowierzając.
Pokręciłam przecząco głową.
- W takim razie ja cię nauczę. – uśmiechnął się ponownie. – Rozłóż szeroko ręce i nogi.
Zrobiłam jak kazał.
- Teraz przysuń je do siebie, a teraz oddal.
Ponownie wykonałam polecenie.
- A teraz zrób tak samo, tylko że szybciej i kilka razy.
Zaczęłam przesuwać rękami po śniegu, czując się jak idiotka.
- Dobra, a teraz wstajemy. – odezwał się Niall.
Podniosłam się i spojrzałam na nasze dzieła. Rzeczywiście wyglądały, jak dwa aniołki. Uśmiechnęłam się.
- Podoba ci się? – spytał.
- Tak. – przytaknęłam radośnie.
- Zrobimy jeszcze raz? – zaproponował.
- Jasne. – zgodziłam się, po czym razem z Niall’em ponownie ułożyłam się w śniegu.

~Zayn~
Wracałem z centrum handlowego na piechotę, gdyż dziś na dworze było całkiem przyjemnie. Śnieg lekko prószył i nie było wiatru, był to jeden z piękniejszych dni zimy. Aby urozmaicić sobie drogę wybrałem drogę przez park. Mniej więcej w połowie usłyszałem śmiechy i czyjeś głosy. Zauważyłem dwie postacie tarzające się w śniegu, niedaleko ode mnie.
- No proszę cię Niall, jeszcze raz! – usłyszałem dziewczęcy głos.
Niall?
Wytężyłem wzrok i rozpoznałem, że owe dwie postacie to Ariel i Niall którzy robili aniołki na śniegu, świetnie się przy tym bawiąc. Śmiali się cały czas. Oboje, nie tylko Niall, lecz Ariel także. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Sam również uśmiechnąłem się na ten widok – przyjemnie było widzieć ją w pełni szczęśliwą.
Podszedłem do nich.
- Wybieracie się może niedługo do domu? – spytałem.
Oboje odwrócili się w moją stronę. Ariel nieco się zawstydziła, jednak nie przestała się uśmiechać.
- Ja chciałem, ale ona mnie męczy. – powiedział Niall, udając, że ta czynność jest czymś strasznym.
- Proooooszę. – odezwała się znowu dziewczyna. – Ostatni raz.
- No stary, zgódź się. – zwróciłem się do przyjaciela.
- Eh, no dobra. – dał za wygraną blondyn. – Ale ty zrobisz z nami!
- Ja mam zakupy. – zaprotestowałem.
- Postaw je na chwilę, nic się nie stanie, co najwyżej lekko się zmoczą. – odparł Niall.
Stwierdziłem, że jeśli tego nie zrobię, nie wrócimy zbyt prędko do domu, więc postawiłem zakupy na chodniku.
- Na trzy. – powiedziała radośnie Ariel. – Raz, dwa, trzy.
W tym momencie wszyscy położyliśmy się w śniegu i zaczęliśmy machać rękami i nogami, ciesząc się tym, niczym dzieci.
 _________________________________

*Żeby nie było: osobiście uwielbiam Danielle *,* Co prawda jej nie znam, ale wydaje się być naprawdę cudowną i kochaną osobą :) Jeśli któraś z Was jej nie lubi: proszę, nie wszczynajcie dyskusji na ten temat, chciałam tylko uwzględnić moje zdanie, żeby nie było nieporozumień.

Mam nadzieję, że ten rozdział podoba się Wam równie bardzo, jak mi :) Szczerze mówiąc, jest to chyba mój ulubiony rozdział z tego opo, głównie dzięki końcówce ;)
Jeśli przeczytałyście, proszę, skomentujcie i klikajcie, czy Wam się podobało ! :)
Całusy,
Olga

P.S. Jutro dziewiętnastka Nialler'a ! *,* Wżeramy ile się da, dla naszego żarłoka ! ♥

niedziela, 9 września 2012

15.The shopping center

INFO: NA MOIM BLOGU O AMANDZIE I NIALL'U POJAWIŁA SIĘ DRUGA WERSJA OSTATNIEGO ROZDZIAŁU HISTORII. ZAPRASZAM DO CZYTANIA ! :) [KLIK :3]

A teraz już historia Ariel ;)

~Ariel~
Obudziłam się, nie mając pojęcia która może być godzina, zerknęłam więc na zegarek stojący na szafce nocnej, koło mojego łóżka. 11.03. Znowu strasznie długo spałam… Chyba Louis miał rację – było mi teraz potrzebne dużo snu. Zazwyczaj budziłam się koło ósmej.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! – krzyknęłam.
- O, w końcu się obudziłaś. – do środka wszedł uśmiechnięty Niall. – Kiedy pukaliśmy poprzednie trzy razy, nikt nie odpowiadał.
Wzruszyłam ramionami. Co prawda budziłam się zazwyczaj dość wcześnie, ale zwykłe pukanie do drzwi, nie wystarczało, żeby wyrwać mnie ze snu.
Przyjrzałam się blondynowi. To jego i Liam’a poznałam do tej pory najmniej. Z Zayn’em spędziłam dość sporo czasu, Louis’a zdążyłam bardzo polubić w ciągu tego jednego dnia, a o Harry’m dowiedziałam się, że rzeczywiście (tak jak pisano na stronach plotkarskich) jest strasznym podrywaczem.
Natomiast z Niall’em i Liam’em nie miałam, póki co, prawie żadnego kontaktu. Akurat jeśli chodzi o Liam’a, nie paliłam się z poznawaniem go, gdyż był dość podejrzliwy, co do mojej osoby. Za to blondynek stojący przede mną wydawał mi się być bardzo nieszkodliwy. Po prostu radosny dzieciak (jest w moim wieku, ale wydaje mi się, że jestem nieco bardziej dojrzała, więc mam prawo go tak nazywać), który lubi dużo jeść. Kto wie, może jego też polubię? Skoro już tak bardzo zaskakuje mnie moje zachowanie podczas pobytu tutaj, może czeka mnie więcej niespodzianek…
- Co chciałabyś na śniadanie? – z rozmyślań wyrwał mnie głos Niall’a.
- Obojętnie. – wzruszyłam ramionami.
- No weź. Wybierz coś. – zachęcał.
- Byle by było dobre. – zaśmiałam się.
- W takim razie Harry musi ci coś przygotować. Bo co prawda ja kocham jeść, ale kucharz ze mnie beznadziejny. – przyznał się.
- OK., będę pamiętać. – uśmiechnęłam się.
Odwzajemnił uśmiech i powiedział, żebym przyszła, gdy będę gotowa, po czym wyszedł.
Wygrzebałam się z łóżka i udałam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Nadal miałam na sobie wczorajsze ciuchy, ciuchy jakiejś dziewczyny. Nie wiem jakiej, ale to na pewno nie były moje ubrania… No tak, w końcu kiedy Zayn wyciągnął mnie z rzeki, byłam cała mokra. Ale zaraz. Czy to znaczy, że któryś z chłopców mnie przebierał?! Cała się zaczerwieniłam na samą myśl o tym. Jednak zaraz odepchnęłam od siebie tę krępującą wizję.
Odbyłam poranną toaletę, po czym udałam się na śniadanie. W kuchni uderzył mnie dobrze znany mi zapach.
- Jajecznica? – spytałam z uśmiechem.
- Jajecznica a’la Styles, specjalnie dla Pani. – Lokaty odwzajemnił uśmiech. Oprócz niego w kuchni znajdował się tylko Zayn, który też musiał wstać tak późno jak ja.
Usiadłam przy stole, na tym samym miejscu, co wczoraj i czekałam, aż Harry skończy pichcić moje śniadanie.
- Chłopaki. – zaczęłam, chcąc zwrócić na siebie ich uwagę.
- Tak? – odpowiedzieli równocześnie.
- Co to za ciuchy? – spytałam, pokazując na ubranie, które miałam na sobie.
- To rzeczy dziewczyny Liam’a. – odparł Zayn. – Spokojnie, to ona cię przebrała, nie my.
Musiałam przyznać, że odetchnęłam z ulgą. Gdyby to któryś z chłopców mnie przebrał, czułabym się teraz dość niekomfortowo w ich towarzystwie.
- Na szczęście jesteś tak szczupła, jak Danielle, więc nie było problemu. – uśmiechnął się Harry.
- Ee… To fajnie. – odparłam, nie wiedząc, co innego powiedzieć.
- No, gotowe! – oznajmił radośnie Loczek.
Wyciągnął z szafki talerz i nałożył mi na niego jajecznicę, po czym położył go przede mną.
- Ale ja tyle nie zjem. – zaprotestowałam, przyglądając się ogromnej porcji.
- Oh, spokojnie. To jest takie pyszne, że nawet się nie zorientujesz, kiedy zjesz wszystko. – mrugnął do mnie.
- A ty, jak zwykle, bardzo skromny. – odezwał się Zayn.
- Ja tylko mówię prawdę. – bronił się Lokaty.
- Skoro tak twierdzisz. – mruknął mulat, rezygnując z dalszej dyskusji.
Korzystając z chwili ciszy, zabrałam się do jedzenia.
- Ariel, a może pojedziemy dziś razem do centrum handlowego? – zaproponował nagle Harry. – Wiesz, kupimy ci trochę ciuchów.
- Ee… No nie wiem… – jęknęłam. Nie mogłam pokazywać się w mieście! Co jeśli patrol policyjny mnie rozpozna?! Nie, nie mogę ryzykować…
- Nie trzeba. – odezwał się Zayn. – I tak miałem zamiar jechać do centrum, kupię coś dla niej.
Cicho odetchnęłam z ulgą.
- Zayn, nie wiesz jak dziewczyny lubią robić zakupy? – protestował Harry. – Nie zabieraj jej tej przyjemności!
- Nie zabiera. – zapewniłam. – Właściwie nie czuję się najlepiej, chyba pójdę się znowu położyć. Dziękuję, było pyszne. – wstałam od stołu. Tak swoją drogą Harry miał rację, nawet nie zauważyłam, kiedy zjadłam wszystko…
Udałam się do swojego pokoju, zamknęłam za sobą drzwi, po czym usiadłam na łóżku. Rozglądnęłam się dookoła. Ten pokój był bardzo przyjemny. Szczerze mówiąc czułam się tu nawet lepiej niż we własnym pokoju, w moim rodzinnym domu. Domu, którego już nie miałam…
Moja rodzina po procesie, na pewno skończy w więzieniu. A jeśli policja mnie znajdzie, wtedy dołączę do nich…
Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Proszę! – krzyknęłam.
Drzwi się uchyliły, a do środka wszedł Zayn.
- Dziękuję. – powiedziałam, zanim mulat zdążył się odezwać.
- Nie ma sprawy. – mruknął. – Chciałem spytać, co ci kupić?
Pomyślałam przez chwilę.
- Jakieś trzy, cztery bluzki i dwie pary jeansów.
- Wystarczy ci to?
- Nie chcę was naciągać. – powiedziałam, po czym natychmiast zrobiło mi się głupio. Wyszłam na kompletną hipokrytkę. Przez całe życie kradłam pieniądze i cenne rzeczy innych ludzi, a teraz nie chciałam, żeby chłopcy z własnej woli coś mi kupowali. – Ee… Potrzebna mi też bielizna… – wyjąkałam, cała czerwona.
- Danielle niedługo wpadnie do Liam’a. Powiesz jej, co i jak, a ona kupi ci wszystko.
- OK. – kiwnęłam głową.
- Wymyśliłaś, co powiedzieć chłopcom o swojej rodzinie?
- Tak. – kiwnęłam głową. – Powiedziałam Lou, że moi rodzice zginęli w wypadku i że nikogo innego z rodziny nie miałam, a on zajął się powiedzeniem o tym reszcie chłopców.
- I uwierzyli? – chciał się upewnić.
- Tak. To znaczy, oprócz Liam’a. On mi nie ufa.
- Hmm, to dziwne. – stwierdził. – Liam zazwyczaj jest bardzo życzliwy i otwarty w stosunku do innych.
- Ale uważa, ze przeze mnie dziwnie się zachowujesz. – odezwałam się.
- No chyba, że tak. – mruknął. – Liam bardzo dba o nas wszystkich i martwi się, gdy coś jest nie tak. Widocznie tym razem wydaje mu się, że coś jest nie tak przez ciebie. Dlatego ci nie ufa.
- A czy to prawda? – spytałam.
- Ale co? – nie zrozumiał, o co mi chodzi.
- Czy przeze mnie naprawdę dziwnie się zachowujesz? – uniosłam brwi.
- Właściwie sam nie wiem… – mruknął. – Ale na pewno jest inaczej. – stwierdził.
- To znaczy? – dopytywałam.
- Nieważne. – zbył mnie. – Jadę do centrum, na razie.
- Taa… – mruknęłam. – Pa.
_____________________________________

Ten rozdział nieco dłuższy :) Tak wgl to nie mogę się już doczekać aż dodam tu kolejny rozdział, bo strasznie mi się podoba ! :3 (wiem, mało to skromne >.<)
Proooooooooooooszę komentujcie, jeśli przeczytałyście ! :3 Tak samo drugą wersję rozdziału na "I'll take you to another world" ;) Rozmyślam, czy by nie kontynuować tamtej historii.. Ale nawet jeśli to jeszcze nie teraz, mam za dużo na głowie. No ale może kiedyś, kto wie ;)
Całusy,
Olga

środa, 5 września 2012

14.I do not know why I am still surprised

~Louis~
- Już w porządku? – spytałem, odsuwając się nieco i spoglądając Ariel w oczy.
- Tak. – uśmiechnęła się lekko.
- Pewnie jesteś zmęczona. – stwierdziłem, puszczając ją.
- Nie, nie jestem.
- Na pewno jesteś! – upierałem się. – Po takim wydarzeniu każdy byłby wykończony.
- Ale ja już się wyspałam. – nie dawała za wygraną.
- Tak, ale żeby zregenerować siły, musisz więcej spać przez najbliższe dni.
- Jesteś pewien? – uniosła jedną brew.
- Tak, tak. Nie kłóć się już no.
Złapałem ją za rękę i pociągnąłem do środka.

~Zayn~
„O, nie! Idą tu!”, zauważyłem, że Ariel i Lou wracają do mieszkania. Natychmiast pobiegłem do schodów i wbiegłem na górę. Nie chciałem, żeby mnie zauważyli, a zwłaszcza zazdrości widocznej na mojej twarzy…

~Louis~
- Więc nie masz do kogo wracać? – spytałem delikatnie, kiedy już znaleźliśmy się w pokoju Ariel.
- Nie. – odparła smutno.
- To może chciałabyś z nami trochę pomieszkać? – zaproponowałem. – Chłopców na pewno też bardzo to ucieszy.
- Mówisz serio? – upewniła się, nieco zdziwiona. Chyba myślała, że żartuję.
- Całkiem serio. – odparłem z uśmiechem.
- Jasne, że chcę. – odwzajemniła uśmiech. To był najszerszy i najbardziej radosny uśmiech, jaki u niej do tej pory widziałem. – Dziękuję! – rzuciła mi się na szyję.
- Nie ma za co. – odparłem radośnie. Cieszyła mnie jej radość. – No dobra, miałaś iść spać. – przypomniałem.
- Ehh, no zgoda. – uległa. – Dobranoc. – powiedziała, po czym cmoknęła mnie w policzek.
- Dobranoc. – odpowiedziałem, posyłając jej ostatni uśmiech, po czym wyszedłem, zostawiając ją samą.
Poszedłem do salonu, gdzie do Liam’a i Niall’a dołączył Harry.
- Jest tu pierwszy dzień, a ty już do niej zarywasz? – zaśmiał się Lokaty. – Niall mi powiedział. – poruszył śmiesznie brwiami.
- Niby o czym? – spytałem.
- O tym, jak się tuliliście na tarasie. – oznajmił zadowolony.
- Po prostu ją pocieszałem… – mruknąłem.
- A tak w ogóle, to któryś z was wie coś o jej rodzinie? – spytał nagle Liam.
- Nie chciała o tym mówić. Powiedziała, że to dla niej trudny temat. – odparł Harry.
- Hmm… – zamyślił się Liam.
- Co? – spytałem go.
- To najprostsza wymówka, jeśli chce się coś ukryć.
- Co masz na myśli? – zapytał Niall.
- Nic o niej nie wiemy. Tylko jak ma na imię, nie znamy nawet jej nazwiska, a o swojej rodzinie nie chce rozmawiać. Nie uważacie, że to dość podejrzane? Poza tym Zayn zachowuje się przez nią jakoś dziwnie…
- Daj spokój Liam. – odezwałem się. – Nie znamy jej nazwiska, bo żaden z nas o nie, nie spytał. Zayn zachowywał się dziwnie, od początku swojego powrotu. A co do jej rodziny… – urwałem, nie będąc pewnym, czy Ariel chce, żebym o tym mówił. – Jej rodzice nie żyją .– zdecydowałem, że jednak powiem chłopakom. – Nie ma nikogo z rodziny, dlatego nie chciała o tym mówić. Przez rok była w domu dziecka. Teraz już rozumiecie, dlaczego to dla niej trudny temat?
- Tak. – mruknęli razem Niall i Harry, jednak Liam nadal nie wyglądał na przekonanego.
- No nie wiem… – mruknął pod nosem, jednak nic więcej już nie powiedział.
- A no i zgodziła się zostać tu na trochę! – oznajmiłem radośnie.
Harry zareagował bardzo entuzjastycznie, Niall’a też to ucieszyło, lecz nie tak bardzo, jak Loczka. Natomiast Liam nie powiedział ani słowa, ale widziałem po wyrazie jego twarzy, że nie uważa tego za dobry pomysł…

~Ariel~
Usłyszałam, że chłopcy o mnie rozmawiają, więc postanowiłam nieco więcej podsłuchać. Słyszałam, jak Harry nabija się z Lou, że niby już do mnie zarywa. To oczywiście bzdura, bo Lou, tak jak mówił, pocieszał mnie (chociaż tak naprawdę nie było potrzeby). Ale dowiedziałam się także, że Liam ma co do mnie wątpliwości. Nie ufa mi.
Zaraz, zaraz. Właściwie dlaczego mnie to dziwi? Nigdy nie cieszyłam się szczególnym zaufaniem wśród innych… Dlaczego liczyłam, że tu będzie inaczej? Bo tak ciepło mnie przyjęli? I tak wszystko się zmieni, gdy w końcu dowiedzą się, kim naprawdę jestem… Choć miałam głęboką nadzieję, że to nigdy nie nastąpi.
___________________________________________

Wiem, że ten rozdział jest krótki i nieco nudnawy.. Ale proszę Was, komentujcie :C Naprawdę mi przykro, bo ja się staram, a widzę, że coraz mniej osób komentuje (i zapewne też coraz mniej czyta :s).. Wiem, że rzadziej dodaję rozdziały, ale postarajcie się mnie zrozumieć. Wcześniej co chwilę gdzieś wyjeżdżałam, więc nie miałam czasu na pisanie i dodawanie rozdziałów, a teraz jestem w 3 gim., więc czeka mnie egzamin, a w październiku lub listopadzie, olimpiada z angielskiego i niemieckiego.. Tego jest naprawdę dużo, a ja muszę się postarać jakoś to ogarnąć. Dlatego proszę Was o zrozumienie.
Jeśli nie przestałaś czytać tego bloga, proszę Cię, skomentuj, żebym wiedziała, że nadal tu jesteś :)
Z góry bardzo dziękuję ♥
Całusy,
Olga

sobota, 1 września 2012

13.It hurts

~Harry~
- To jest przepyszne.
Moja buzia, słysząc pochwałę, natychmiast rozszerzyła się w uśmiechu. Chłopaki byli już przyzwyczajeni do mojej kuchni, więc rzadko kiedy komplementowali, coś, co ugotowałem. (Poza tym wiedzieli, jak bardzo lubię komplementy, a nie chcieli powiększać mojego ego). Dlatego pochwała z ust Ariel naprawdę mnie ucieszyła.
- Dziękuję. – posłałem jej uśmiech.
Sądziłem, że go odwzajemni, jednak chyba nieco się przeliczyłem, gdyż ona tylko opuściła wzrok z powrotem na talerz.
Póki co Ariel nie uśmiechnęła się ani razu, a przecież zanim podałem jedzenie na stół, trochę wszyscy rozmawialiśmy. Nie śmiała się z moich dowcipów, nie bawiły ją nasze wygłupy, a na zaczepki reagowała złośliwymi komentarzami. Rozumiem, że mogła się czuć obco i nieswojo, ale nasze towarzystwo nie było znowu takie złe…
Coś ją chyba gryzło, a ja zamierzałem się dowiedzieć, co.
- To kto zmywa? – spytał Zayn.
- Dzisiaj kolej Louis’a. – odparł Niall, zadowolony, że on nie musi tego robić.
- Może mi pomożesz? – zwrócił się Lou do Ariel.
- O, nie, nie, nie! – zaprotestowałem, nim dziewczyna zdążyła się odezwać. – Ariel jest tu gościem, więc nie będzie pomagać wam odwalać brudną robotę.
- Mnie to obojętnie. – mruknęła.
- Nie martw się, nie musisz nic robić. – zapewniłem ją. – Choć, oprowadzę cię po domu. – zaoferowałem.
Azjatka wstała, nie protestując. Chyba naprawdę było jej wszystko obojętnie, co będzie robić. Co prawda jej to nie obchodziło, ale dla mnie była to szansa, żeby porozmawiać z nią sam na sam.
- Tu jest salon, gdzie zazwyczaj oglądamy telewizję. – pokazałem. – Tamtym korytarzem idzie się do trzech pokoi gościnnych. Jeśli się nie zorientowałaś, twoje drzwi są po lewej. Tak swoją drogą, ten pokój jest najlepszy. – mrugnąłem do niej. – Masz tam też własną łazienkę.
Ariel reagowała w ten sam sposób, na każdą nową wiadomość. Ciągle tylko pomrukiwała „aha” lub bezentuzjastyczne „super”.
- Tutaj jest taras i wyjście do ogródka. – pokazałem. – Chodź, pójdziemy teraz na górę. – zaoferowałem.
Dziewczyna, niczym widmo, podążyła za mną bezszelestnie.
- W ogóle, jak ci się u nas podoba? – zagadałem, gdy wchodziliśmy po schodach.
- Jest okej. – wzruszyła ramionami.
- Gdybyś czegoś potrzebowała, zgłoś się do mnie. – mrugnąłem do niej.
- Spoko. – mruknęła.
Co z nią było? Chciałem jakoś z nią poflirtować, ale póki co nie udało mi się nawet zacząć, była zbyt chłodna i obojętna w stosunku do mnie.
- Hej, może chcesz zadzwonić do swoich rodziców, żeby się nie martwili? – zaproponowałem.
Natychmiast skupiła swoją uwagę na mnie. Patrzyła z zakłopotaniem i w pół otwartymi ustami, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała jak.
- To dla mnie dość trudny temat. – wyjąkała w końcu.
- Oh, przepraszam…
- Nie ma sprawy. – zapewniła.
Widziałem ulgę na jej twarzy. Najwidoczniej cieszyła się, że nie zadaję więcej pytań.
- Tu jest pokój Niall’a. – stwierdziłem, że lepiej wrócę do oprowadzania. – Tu mój. Wpadaj kiedy chcesz. – spróbowałem znowu, lecz ponownie bez rezultatu, nawet nie odwzajemniła uśmiechu. – Tu Zayn’a.
Oho. Widziałem ten błysk w jej oku. Dlaczego zapisała sobie w pamięci, który pokój należy do Zayn’a, a resztę tylko przeleciała wzrokiem, wliczając w to mój? Przecież nie mogło być między nimi nic więcej, dzisiaj podczas obiadu rozmawiali ze sobą po raz pierwszy w życiu. A nie, chwila. Zayn był trochę w pokoju Ariel, jeszcze przed obiadem. Może wtedy wpadł jej w oko? Tylko dlaczego to nie ja wzbudziłem jej zainteresowanie? To nie fair…
Spojrzałem ponownie na Azjatkę, oceniając jej wygląd. Była naprawdę piękna. Miała śliczną, symetryczną twarz, którą okalały, spadające po bokach włosy. Nos był idealny, usta pełne, a tęczówki o różnych kolorach dodawały jej uroku. Kto by nie chciał takiej dziewczyny? Szkoda tylko, że ona nie chciała mnie…
- To pokój Liam’a, a to Lou. – kontynuowałem oprowadzanie.
- Czy Louis ma jakąś obsesję na punkcie marchewek? – zapytała nagle.
Zaśmiałem się.
- Może tylko troszeczkę.
- Troszeczkę? – uniosła brwi, niedowierzając.
- No dobra, może troszeczkę bardzo. – przyznałem. – A co, zdążyłaś już zauważyć?
- Taa. Kazał mi nazywać go moją Marcheweczką.
Zaśmiałem się ponownie.
- Tak, to w jego stylu. – przyznałem, uśmiechając się.
Niesamowite! Po raz pierwszy odwzajemniła uśmiech! Ale, ej ej! Niech dziewczyna się zdecyduje, bo zaczynam się już gubić. Ona leci w końcu na Lou czy na Zayn’a, bo sam już nie wiem? Ehh, nigdy nie zrozumiem dziewczyn…

~Ariel~
Harry o tym wspomniał. Wspomniał o moich rodzicach. Niedobrze… Co prawda, udało mi się go spławić, ale niedługo reszta też zacznie o to pytać, a jeśli wszystkim będę wmawiać, że to dla mnie trudny temat, mogą w końcu uznać to za podejrzane… Muszę coś wymyślić.
- Au! – jęknęłam w chwili gdy się z kimś zderzyłam.
Od jakichś dziesięciu minut chodziłam w tę i z powrotem po werandzie, zastanawiając się nad moim problemem. Najwidoczniej ktoś wyszedł z domu, a ja go nie zauważyłam, przez co doszło do zderzenia.
- Haha, uważaj Arielko. – usłyszałam wesoły głos.
Wytężyłam wzrok w ciemności i zorientowałam się, że przede mną stoi Louis.
- Miałeś mnie tak nie nazywać. – mruknęłam.
- Długo już tu jesteś? – zapytał.
- Od jakichś dziesięciu minut.
- Nie nudno ci tu samej?
- Nieszczególnie.
- A będzie bardzo źle, jeśli dotrzymam ci towarzystwa? – spytał z zadziornym uśmieszkiem.
- Jakoś wytrzymam. – uśmiechnęłam się i teatralnie wywróciłam oczami.
- Jak się czujesz? – spytał.
- Dobrze, już mi lepiej.
- Na pewno?
- Na pewno. – zapewniłam.
- To dobrze. – uśmiechnął się. – A nie marzniesz tu?
Co prawda stałam na werandzie, otoczonej śniegiem, w samej bluzie, ale nie było mi zimno.
- Nie, jest OK. – zapewniłam.
 - Twoja rodzina na pewno się o ciebie martwi. – chłopak nagle spoważniał.
„No nie. Znowu”.
- Moja rodzina… – powtórzyłam cicho.
„Okej, Ariel”, pomyślałam, „Teraz musisz wykrzesać z siebie choć odrobinę twojego beznadziejnego talentu aktorskiego”.
- Moja rodzina… – powtórzyłam znowu, tym razem pochlipując. – Nie mam rodziny. Moi rodzice zginęli w wypadku dwa lata temu, nikogo więcej nie miałam. – opuściłam głowę, sądząc, że może to wyglądać wiarygodnie. – Musiałam spędzić rok w domu dziecka, do czasu aż skończyłam osiemnaście lat… – urwałam, udając, że załamuje mi się głos.
- Oh, przepraszam, nie wiedziałem. – podszedł bliżej i mnie objął. – Nie płacz mała.
Czułam się okropnie, oszukując go w ten sposób. Co prawda, nie rozumiałam swoich wyrzutów sumienia, tym bardziej, że nigdy wcześniej ich nie miałam… Ale było mi źle, wiedząc, że tak podle okłamałam Louis’a. Mimo iż tak krótko go znałam, czułam do niego coś, czego nie umiałam opisać… Po prostu lubiłam, kiedy był szczęśliwy, ale chciałam też być z nim szczera, co w mojej sytuacji niestety nie było takie proste…

~Zayn~
- Widzieliście gdzieś Ariel? – spytałem Liam’a i Niall’a, siedzących na kanapie w salonie i jak zwykle oglądających telewizję.
- Jest na tarasie. – odpowiedział Niall.
Ruszyłem w tamtą stronę.
- Ale lepiej tam nie idź! – krzyknął za mną blondyn.
Zatrzymałem się i obróciłem w jego stronę.
- A to niby czemu? – zmrużyłem oczy.
- Jest nieco zajęta. – wyszczerzył się.
Nie zrozumiałem, o co mu chodzi, więc po prostu zignorowałem tę uwagę i poszedłem w stronę tarasu. Jednak kiedy byłem nieco bliżej, zorientowałem się, co chłopak miał na myśli.
Na tarasie stała Ariel, jednak nie była sama. Tuliła się do Louis’a. Poczułem w środku ukłucie zazdrości.
„Stary, opanuj się”, pomyślałem, „Nie masz powodów, by być zazdrosnym. Przecież nic między wami nie ma. To był tylko jeden, zupełnie nieistotny pocałunek. Pocałunek, dla odwrócenia uwagi”.
A jednak mimo to, widok Ariel w ramionach Lou, zabolał mnie.
__________________________

Tam ta dam, jeest ! :)
Taka dość ważna sprawa. Ogarnęłam historię z kopiowaniem moich rozdziałów na innego bloga i chciałabym Was prosić o pomoc. Tutaj dowiecie się, o co chodzi [link]. Naprawdę nie chcę, żeby przez takie coś, ta dziewczyna straciła pasję. Jeśli znajdziecie chwilkę czasu, może poczytacie Jej bloga i skomentujecie ? Ona potrzebuje motywacji. Naprawdę mi Jej szkoda, bo zaprzestała pisania, przez aferę, która nie była Jej winą.. Dlatego chciałabym Jej pomóc, a sama niestety ostatnio nie mam czasu na czytanie blogów, dlatego proszę Was.

Całusy,
Olga

EDIT: Dopiero teraz się zorientowałam, że kiedy moja przyjaciółka dodawała rozdział 9. przez przypadek napisała "lighting", zamiast "fighting". Tak więc tam miało być "I’ve been trying to breathe, but I’m fighting for air".