wtorek, 19 czerwca 2012

6.Missing teenager

~Ariel~
Podśpiewywałam sobie „Call me maybe”, które właśnie leciało w radiu, robiąc kanapki dla Malik’a. Minusem porwania był fakt, że miałam więcej do roboty w kuchni. Rodzice nie chcieli mi pomóc, mówiąc, że to mój zakładnik, a nie ich. Ehh…
Kiedy śniadanie Zayn’a było gotowe, zeszłam na dół, by mu je zanieść. Gdy weszłam do przedsionka, właśnie wychodził z łazienki. Włosy miał rozczochrane i mokre.
- Śniadanie. – oznajmiłam, podając mu tacę z kanapkami i dwiema dużymi butelkami wody. Nie powiem, trochę go zdziwiłam.
- Ee… Dzięki. – wydukał, biorąc ode mnie tacę.
Stałam w wejściu, obserwując jak odstawia wszystko na biurko.
- Mogę o coś spytać? – odezwał się.
Kiwnęłam głową, na znak, że może.
- Jak długo tu zostanę? – spytał poważnie.
- A co, śpieszy ci się gdzieś? – odpowiedziałam ironią.
- Wiesz, siedzenie tutaj nie jest szczytem moich marzeń.
- Spokojnie, długo tu nie będziesz. Jesteś dla mnie tylko kłopotem. – powiedziałam szczerze. – Jeszcze trochę cię przetrzymamy, a potem wyślę twoim przyjaciołom list z żądaniem okupu. Raczej nie odmówią, prawda? – spytałam, uśmiechając się pewnie.
- Raczej nie. – stwierdził.
- Tak też myślałam. – powiedziałam zadowolona, odwracając się do wyjścia. – Smacznego! – rzuciłam przez ramię, po czym wyszłam i zamknęłam drzwi.

~Niall~
Byliśmy na komendzie. Tak jak przypuszczał Paul, policja chciała jeszcze wstrzymać poszukiwania, jednak zaprotestowaliśmy. Powiedzieliśmy, że jesteśmy pewni, że z własnej woli Zayn nie zniknąłby tak bez śladu. W końcu ulegli i przekazali patrolom jego zdjęcia. Zrobiliśmy jeszcze jeden krok w kierunku odnalezienia naszego przyjaciela, co prawda ryzykowny, ale za to być może skuteczny… Poinformowaliśmy media o jego zaginięciu.
Mamy nadzieję, że Zayn niedługo się odnajdzie. Cały i zdrowy.

~Ariel~
Siedziałam po turecku na łóżku, czytając książkę „Duma i uprzedzenie” Jane Austen.
- Jaka ta miłość jest bzdurna. – mruknęłam do siebie, jednak mimo wszystko kontynuowałam czytanie.
Nagle usłyszałam z dołu głos mojego ojca.
- Ariel, włącz jedynkę!
- Po co?! Teraz czytam! – odkrzyknęłam.
- Po prostu włącz i nie marudź!
- Ehh. – westchnęłam niezadowolona, sięgając po pilota, leżącego na szafce nocnej przy moim łóżku. Wcisnęłam przycisk z numerem jeden i telewizor się włączył. Akurat w wiadomościach pokazywali zdjęcie Zayn’a.
- To właśnie zaginiony nastolatek. – usłyszałam głos prezenterki studia. – Należy do znanego zespołu One Direction. Z tego co nam wiadomo, zaginął niecałe dwa dni temu. Miał się pojawić na koncercie, jednak przepadł bez śladu. Jego koledzy z zespołu są pewni, że musiało stać się coś złego. – w tym momencie zdjęcie zniknęło. Pokazali prezenterkę, a ona kontynuowała. – Gdy fanki zespołu dowiedziały się o jego zniknięciu, część natychmiast wyruszyła na poszukiwanie swojego idola, wbrew zakazom rodziców i próbom przekonania ich, że nic nie zdziałają. Natomiast na serwisie społecznościowym Twitter zawrzało. Wszyscy zastanawiają się, gdzie mógł podziać się nastolatek. Powstały już różne scenariusze, najczarniejsze z nich to porwanie dla okupu, czy morderstwo przez tak zwanego psycho-antyfana. Jednak miejmy nadzieję, że te tezy okażą się nieprawdziwe.
„No to się przeliczycie”, pomyślałam. Następnie prezenterka przeszła do informacji o skandalu w jakimś sądzie.
Wyłączyłam telewizor i odłożyłam książkę, po czym zeszłam na dół i skierowałam się do salonu.
- Widziałaś? – spytał tata.
- Tak. – kiwnęłam głową. – Ale to dla nas nie problem. Jak mieliby go znaleźć, skoro on nie wychodzi poza pokój w piwnicy?
- Nie twierdzę, że uda im się go znaleźć. Ale może najwyższy czas zacząć szykować żądanie okupu?
- Spokojnie, mam jeszcze czas. – zapewniłam.
- Ariel. – naciskał ojciec.
- No dobrze, niedługo się tym zajmę. – mruknęłam, po czym wyszłam z salonu.
- Ej, Ariel. Twojego chłoptasia pokazywali w wiadomościach.
Zobaczyłam Hunter’a, schodzącego po schodach.
- Tak, wiem. – odparłam.
- Lepiej uważaj, bo jeszcze wdepniesz, przez jakieś jego fanki, z zadatkami na detektywa. – zarechotał.
- Pilnuj swojego nosa. – warknęłam.
- Pilnuję. Wszystko już jest gotowe na mój wielki skok na muzeum. – oznajmił dumnie.
- Jeszcze zobaczymy, kto będzie się szczerzył, kiedy wpadniesz. – syknęłam.
- Ja nie wpadam, siostro. Pogódź się z tym. – poklepał mnie po ramieniu, po czym odszedł. Stałam tam jeszcze chwilę, starając się ochłonąć ze złości na brata, po czym udałam się na górę i zaczęłam przygotowywać żądanie okupu.
______________________________________

Planowałam dodać rozdział w niedzielę, jednak nie udało mi się go wtedy skończyć. Próbowałam zrobić to w poniedziałek, ale też coś nie pykło ;s No ale dziś skończyłam i macie oto efekty :) Wiem, że znowu krótko ;s No ale mam nadzieję, że ujdzie.
Przypominam o klikaniu pod rozdziałem, czy Wam się podobało :)
Całusy,
Olga

P.S. Nie jestem Belieberką, ale zakochałam się w tej piosence *,* [link]

środa, 13 czerwca 2012

5.I'm not going to mar it

~Ariel~
Siedzieliśmy całą rodziną w salonie, oglądając telewizję, kiedy usłyszeliśmy krzyk.
- Ariel! Ariel, proszę zejdź! Muszę do toalety!
Rodzice oraz Hunter wybuchli śmiechem.
- To ta twoja zdobycz tak krzyczy? – spytała mama.
- Taa. – odparłam. – Łazienka już gotowa? – spytałam ojca.
- Tak, klucze wiszą na haczyku, przy kontakcie w piwnicy.
Podniosłam się z kanapy i powlokłam w stronę zejścia do piwnicy, śmiejąc się z kontynuowanych okrzyków Malik’a. Nie wiem jak to się stało, ale budując pokój w piwnicy, zapomnieliśmy o łazience. Tak więc zaczęliśmy ją budować dopiero kilka dni temu. (Nie tak dosłownie my. Mieliśmy od tego robotników, ale nie ich sprawa, dlaczego budujemy łazienkę w piwnicy).
Otworzyłam drzwi prowadzące do piwnicy, po czym zapaliłam światło i wzięłam klucze, a następnie zeszłam na dół po schodach. Jako iż nie było już jak wybudować łazienki razem z pokojem, tak więc dobudowaliśmy też przedsionek, który łączył te pomieszczenia. Otworzyłam drzwi przedsionka,  weszłam, a następnie zamknęłam je z powrotem, po czym otworzyłam drzwi pomieszczenia, w którym znajdował się Zayn.
- Nie krzycz już tak, bo u góry wszyscy się z ciebie śmieją. – powiedziałam, wchodząc.
- Jacy wszyscy? – zdziwił się mulat.
- Nie mieszkam sama. – odparłam krótko. – To chcesz do tej toalety, czy nie?
- Chcę! – odparł natychmiast, na co się zaśmiałam, co go trochę skrępowało.
Ignorując jego skrępowanie, odwróciłam się i pokazałam mu, by poszedł za mną. Stanęliśmy w przedsionku, gdzie otworzyłam drzwi łazienki.
- Zostawię ją otwartą, twoje drzwi też, więc będziesz miał tu stały dostęp. Nie jesteśmy jakimiś nienormalnymi tyranami, żeby trzymać cię w niehumanitarnych warunkach. Ale nie myśl sobie, że wydostaniesz się, gdzieś dalej. – powiedziałam. – W łazience masz wszystko, co potrzebne. – dodałam na koniec, po czym wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi.

~Liam~
To już drugi dzień, gdy Zayn nie daje znaku życia. Coś jest nie tak. Nawet gdyby tamtego wieczoru rzeczywiście wymknął się na imprezę, to teraz by się nie ukrywał. O co tu chodzi? Nie mamy pojęcia…

~Zayn~
Zdziwił mnie fakt, że w łazience miałem nawet żel. Ariel nie kłamała, mówiąc, że mam tu wszystko, co jest mi potrzebne. Oczywiście, dla mnie był to plus. Jednak to nie zmieniało faktu, że ZOSTAŁEM PORWANY. Musiałem pomyśleć, jak się stąd wydostać…

~Ariel~
Wróciłam na górę, ponownie zajmując miejsce na kanapie i skupiając się na oglądaniu filmu, który akurat leciał. Niestety nie był on za ciekawy.
- Jesteś już gotowy do okradnięcia tamtego muzeum? – spytał ojciec mojego brata. Najwidoczniej jego też nudził ten film.
- Tak. – odparł. – Planuję wykonać zadanie za trzy dni.
- Dobrze. – kiwnął głową tata. – Tylko nie spapraj tej roboty. – przestrzegł go. – Chyba nie chcesz stracić naszego uznania.
- Skoro Ariel udało się porwać żywą osobę, to nie ma szans, żeby mnie nie udało się okraść muzeum, nawet tak dobrze strzeżonego. – stwierdził Hunter.
Spojrzałam na niego gniewnym wzrokiem.
- Jakiś problem siostrzyczko? – uśmiechnął się jadowicie.
- Nie, ależ skąd. – wycedziłam przez zęby.
Taka była prawda. Hunter był nieco lepszy w naszej robocie, przez co rodzice go faworyzowali. Czuliście się kiedyś gorsi od swojego rodzeństwa, cały czas musząc starać się mu dorównać? Jeśli nie, to powiem Wam tylko, że to uczucie wcale nie jest fajne. Misja, którą obecnie wykonywałam, była dla mnie szansą, by wyjść z cienia brata. W końcu okup, który dostaniemy za Zayn’a na pewno będzie ogromny, bardziej cenny, niż cokolwiek, co kiedykolwiek ukradł Hunter. Pamiętam moją rozmowę z ojcem tuż przed wyjściem, tego wieczoru, w którym porwałam Malik’a. Zaczęło się tymi samymi słowami, które powiedział dziś do mojego brata:

- Tylko nie spapraj tej roboty.
- Nie spapram. – zapewniłam.
- Mam nadzieję, że doceniasz, co dla ciebie zrobiłem. Mogłem powierzyć tę misję Hunter’owi, jednak wiem jak bardzo zależy ci na tym, by być równie dobrą, jak on, a nawet lepszą. To dla ciebie szansa, by to osiągnąć. Więc nie zaprzepaść jej. Zrozumiałaś?
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.

„Nie mam zamiaru tego zaprzepaścić”, powtórzyłam sobie w myślach, zaciskając pięści.

~Harry~
- Zayn nadal się nie odezwał. – powiedzieliśmy poważnie do Paul’a.
Mężczyzna zmartwił się i nerwowo potarł czoło ręką.
- Może powinniśmy jeszcze trochę zaczekać? – zaproponował. – To dopiero dwa dni. Policja może chcieć poczekać dłużej…
- Znamy Zayn’a. – odezwałem się. – Wiemy, kiedy coś jest w jego stylu, a kiedy nie. W tym wypadku powinniśmy się martwić, bo to kompletnie do niego nie pasuje. – powiedziałem stanowczo.
- Jesteście pewni? – zapytał po raz ostatni.
Wszyscy kiwnęliśmy głowami na tak.
- W takim razie dobrze. – westchnął nerwowo. – Zawiadomimy policję.
_______________________________________________________

*Tak wgl to zapomniałam umieścić tam Zayn'owi łazienkę, dlatego teraz taka akcja z tym, ale cii xd

Ten rozdział później niż planowałam, no i taki trochę krótki, przepraszam ;s Jeśli chodzi o akcję, to nie martwcie się, już niedługo się rozkręci ;)
Odpowiada nowy wygląd bloga ? :)
Po prawej pojawiła się sonda, w której mam nadzieję, odpowiecie ;) A i jeśli czytałyście moje opowiadanie o Amandzie i Niall'u (I'll take you to another world) to tam również pojawiła się nowa sonda :) Proszę, odpowiedzcie ♥
Całusy,
Olga

czwartek, 7 czerwca 2012

4.Love is needless

~Ariel~
Odłożyłam rysunek, zgasiłam światło, po czym wymknęłam się bezszelestnie, zostawiając mulata samego, z jego snami.
Wróciłam na górę, po drewnianych schodach, które prowadziły do piwnicy. Kiedy mijałam kuchnię, usłyszałam głos:
- Nie kombinuje nic?
Odwróciłam się i ujrzałam moją matkę, ze szklanką wody w ręce.
- Nie, grzecznie śpi. Czemu ty też tego nie robisz?
- Dopiero co wróciłam. – odparła.
No tak. Dziś miała misję w muzeum.
- Udało ci się ukraść ten obraz? – spytałam.
- A czy kiedykolwiek nie udało mi się czegoś ukraść? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Słuszne spostrzeżenie, jej zawsze wszystko się udawało.
- Już wisi w salonie. Miałaś rację, świetnie tam pasuje. – pochwaliła mnie.
Uśmiechnęłam się zadowolona. Lubiłam dostawać pochwały od mamy, jak każda córka. Co prawda, moja matka chwaliła mnie za dość nietypowe rzeczy, w porównaniu z innymi nastolatkami, ale to mimo wszystko pochwała. Takie chwile uszczęśliwiały mnie, co prawda na krótko, ale jednak. Wtedy czułam, że jestem dobrą córką. Zawsze starałam się zadowolić rodziców i nigdy ich nie zawieść, bo właśnie tego mnie uczyli, by być posłuszną. Co prawda nie okazywali mi zbyt wiele miłości, ale dzięki nim wiem, że tak jest lepiej. Miłość tylko niepotrzebnie miesza w głowach, a to mogłoby nam przeszkadzać w pracy.
Moja matka i mój ojciec nie okazują miłości również sobie nawzajem. Zresztą, ona chyba nigdy ich nie łączyła. Ich rodzice znali się z fachu i stwierdzili, że ich dzieci powinny być razem. Dzięki temu mieli zapewnioną część zysków również na starość. „Ważne, by umrzeć dobrze, a nie na ulicy, czy w domu starców. Dlatego pamiętaj, by zapewnić sobie dobrą przyszłość, nieistotne czyim kosztem”, mawiała moja babcia.
- Lepiej idź już spać, masz jutro pracowity dzień. – z rozmyślań wyrwał mnie głos mamy. – Musisz przygotować pismo o okup.
- Jeszcze nie. – odparłam.
- Jak to jeszcze nie?
- Lepiej trochę go przetrzymać, niech się martwią. – uśmiechnęłam się podle.
Matka odwzajemniła się takim samym uśmiechem.
- Dobra dziewczynka, właśnie tego cię uczyliśmy. – powiedziała zadowolona.
- Ale mimo wszystko pójdę już spać. Dobranoc.
- Dobranoc.

~Harry~
Obudził mnie dźwięk budzika. Wyłączyłem go, po czym niechętnie podniosłem się z łóżka. Udałem się do łazienki, by odbyć poranną toaletę. Kiedy byłem już gotowy i ubrany, zszedłem na dół i skierowałem się do kuchni, gdzie siedział już Liam.
- Dzień dobry. – przywitał mnie.
- Dzień dobry. – odpowiedziałem jeszcze lekko zaspanym głosem.
Sięgnąłem do lodówki po mleko i do szafki po moje ulubione płatki. Było mi jakoś dziwnie.
- Czegoś mi brakuje. – powiedziałem cicho.
- Twojej codziennej walki z Zayn’em, o to, który ma pierwszeństwo do płatków? – podpowiedział Liam.
- Tak to, to. – stwierdziłem, czując ukłucie smutku. Brakowało mi naszego przyjaciela, choć od jego nieobecności nie minęła jeszcze doba.
- Ja też się martwię. – powiedział Liam, jakby czytał mi w myślach. – Ale może Paul ma rację? Może Zayn rzeczywiście gdzieś imprezuje? I tak naprawdę świetnie się bawi, podczas gdy my się zamartwiamy?
- Oby… – westchnąłem. – Ale jeśli tak jest, to dostanie niezłego kopa w dupę, kiedy wróci.

~Ariel~
Obudziło mnie nagłe uczucie chłodu, przez co mój umysł natychmiast zaczął pracować na pełnych obrotach. Zauważyłam, że jestem cała mokra od lodowatej wody. Przy moim łóżku stał mój, o dwa lata starszy, brat, śmiejąc się głupkowato.
- Nie żyjesz, Hunter! – wydarłam się, wyskakując z łóżka i goniąc go.
Zbiegł po schodach, a ja tuż za nim.
- Kibel już nie może się doczekać bliskiego spotkania z twoją głową! – krzyknęłam, ogłaszając swój plan zemsty.
Przebiegł przez salon, przeskakując nad małym stolikiem, a ja zrobiłam dokładnie to samo.
- Co wy wyrabiacie?! – krzyknęła mama, której zakłóciliśmy oglądanie serialu.
Zignorowaliśmy jej wrzaski i biegliśmy dalej. Wbiegając do kuchni, Hunter wpadł na tatę, a po dwóch sekundach ja wpadłam na nich obu. Przez to zderzenie, wytrąciliśmy ojcu z rąk talerze ze śniadaniem. „Ojć. Niedobrze…”.
- Co tu się dzieje?! – ryknął ojciec wściekły. Nic go bardziej nie denerwuje, niż utracenie jedzenia, przez nasze przekomarzanki.
Zaczęliśmy się oboje tłumaczyć, zwalając winę na drugiego. Gadaliśmy tak szybko, że zapewne nie dało się nas zrozumieć, tym bardziej, że mówiliśmy jednocześnie.
- Dosyć! – przerwał nam ojciec. – Nie obchodzi mnie kto zaczął! Macie to posprzątać i zrobić mi nowe śniadanie. Zrozumiano?!
- Tak, tato. – mruknęliśmy oboje.
- I nie chcę słyszeć żadnych kłótni, wyzywania się, czy głupich docinek! – dodał na koniec, po czym wyszedł.
- Kretyn. – mruknęłam.
- Zołza.
- Chyba coś mówiłem?! – usłyszeliśmy głos taty, na którego dźwięk oboje natychmiast ucichliśmy.

~Zayn~
Obudziłem się, nie mając pojęcia, która jest godzina. „Ariel mogłaby wstawić mi tu jakiś zegar”, stwierdziłem w myślach. Chwila. Co ja wyrabiam?! „Powinienem myśleć, jak się stąd wydostać, a nie jak by sobie tu ugodzić!”, skarciłem się.
A propos ugodzenia sobie… „Przydałaby mi się tu jakaś łazienka”.
Podszedłem do drzwi, już czując się upokorzonym. Jednak mimo to, zacząłem stukać, wołając:
- Ariel! Ariel, proszę zejdź! Muszę do toalety!
„Jaka żenada”, pomyślałem.
__________________________________________________

Tak jak obiecałam, tym razem rozdział pojawił się szybciej :) Postaram się dodawać częściej ! ;)
Mogę liczyć na więcej komentarzy ? :) Wiem, że czyta dużo osób, bo pod rozdziałem pierwszym zgłaszały się chętne, w związku z czym jest tam ponad 90 komentarzy. Ale jeśli już Was informuję, to nie chce się Wam komentować ;c Uwierzcie, że komentowanie jest pewnym sposobem wspierania autorki :)
Całusy,
Olga

niedziela, 3 czerwca 2012

3.Feelings are redundant, they just make everything harder. So just live and don't feel anything.

~Zayn~
Nagle zamek w drzwiach brzęknął po raz drugi tego dnia. Natychmiast podniosłem się z łóżka. W pomieszczeniu pojawił się nikt inny, jak Ariel.
- Wołałeś? – spytała, uśmiechając się zalotnie.
- Tak, wołałem. – mruknąłem.
- A więc słucham. – uśmiechnęła się zachęcająco, jednak ja nie dałem się zbyć.
- O co tu chodzi? – spytałem. – Budzę się w jakimś obcym miejscu, nie wiedząc, co tu robię, po czym zjawia się dziewczyna z mojego snu i mówi mi, że znajduję się w piwnicy i jestem jej zakładnikiem. Wyobraź sobie, że nie są to dla mnie codzienne zdarzenia.
- Dobra, a więc zacznę od początku. – oznajmiła. – Po pierwsze, to nie był sen. To wydarzyło się naprawdę. Czekałeś na taksówkę, podczas gdy ja podeszłam i wstrzyknęłam ci substancję usypiającą. – mówiła o tym, jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie. – Po drugie, jak już mówiłam wcześniej, to kryjówka w piwnicy. Nie masz szans stąd uciec. – uśmiechnęła się zadowolona. – A po trzecie, jesteś moim zakładnikiem, bo chcę na tobie trochę zarobić. Taką tam niewielką sumkę.
- Niewielką sumkę? – uniosłem brwi.
- No, może nie tak całkiem niewielką. – stwierdziła.
- To wszystko to jeden wielki żart, tak? – prychnąłem. – Pewnie chłopcy chcą mnie nastraszyć.
- Żaden żart, a twoi przyjaciele nie mają pojęcia, co się z tobą dzieje. – podeszła bliżej, tak że nasze twarze dzieliły centymetry. – Porwałam cię. – powiedziała, uśmiechając się słodko. – A jeśli nadal mi nie wierzysz, to już twój problem. – stwierdziła obracając się i odchodząc. – A teraz żegnam.
Ponownie zostałem sam.

~Ariel~
Szłam po schodach na górę, podśpiewując sobie po cichu. Skierowałam się do kuchni, gdzie wyjęłam puszkę coli z lodówki.
- Obudził się? – usłyszałam głos ojca.
- Tak. – kiwnęłam głową. Otworzyłam puszkę i oparłam się o blat. – Nie słyszałeś, jak krzyczał?
- Nie. Uciąłem sobie małą drzemkę, najwidoczniej wtedy to robił.
- Najwidoczniej. – przytaknęłam, biorąc łyk napoju.

~Louis~
- Jak to, nigdzie go nie ma? – spytał Paul.
- Normalnie. – odparłem. – Wróciliśmy do domu, ale nie było go tam.
- Za to znaleźliśmy jego telefon na chodniku. – dodał Liam.
- Niech tylko czeka, aż ja go znajdę! – wkurzył się Paul.
Spojrzeliśmy na niego zdezorientowani.
- Na pewno zabawia się gdzieś, a telefon po prostu mu wypadł.
- Może… – przytaknęliśmy.
Pomimo złości Paul’a, byłaby to o wiele lepsza perspektywa, niż myśl, że Zayn’owi stało się coś złego…

~Zayn~
- Wypuść mnie stąd! – krzyknąłem, po raz kolejny stukając rękami w drzwi.
Siedziałem tu zaledwie od kilku godzin, a już miałem dość i zaczynałem świrować. Podejrzewałem, że chyba mam klaustrofobię… Co wcale, a wcale nie pomagało mi w obecnej sytuacji. Wściekły na brak reakcji ze strony Ariel, z całej siły uderzyłem pięścią w drzwi. Były z grubego metalu, więc nie zrobiło to na nich najmniejszego wrażenia, za to mnie rozbolała ręka.
Zakląłem pod nosem, wkurzony na sytuację w jakiej się znajduję, oraz na sprawczynię całego zamieszania. Stwierdziłem, że muszę się uspokoić, więc usiadłem przy biurku, wziąłem do ręki ołówek i zacząłem szkicować. Z początku sam nie wiedziałem, co rysuję, ale najważniejsze było, że ta czynność mnie uspokajała. Po pewnym czasie rozpoznałem na rysunku… syrenkę Arielkę. „Chyba podświadomie powiązałem teraźniejszość z czymś przyjemnym, przerabiając Ariel na Arielkę”, stwierdziłem w myślach. Przyglądnąłem się gotowemu rysunkowi, po czym ziewnąłem. Byłem już zmęczony całym tym dniem, więc postanowiłem położyć się spać.

~Ariel~
Po cichu otwierałam zamek. Była trzecia trzydzieści w nocy i właśnie zakradałam się do pomieszczenia, w którym spał Zayn. Musiałam sprawdzić, czy aby czegoś nie kombinuje. W pokoju było zupełnie ciemno, jedynie przez drzwi wlatywało światło. Na szczęście dla Zayn’a, moim oczom ukazał się słodko śpiący i wyglądający całkiem niewinnie, chłopak o ciemnej karnacji. Zadowolona, podniosłam lekko kąciki ust.
Podeszłam do biurka, gdzie ujrzałam porozrzucane przybory. Wytężyłam wzrok i dostrzegłam, że kartka w niektórych miejscach jest ciemniejsza. „Czyżby już rysował?”, pomyślałam. Zapaliłam lampkę stojącą na biurku, zerkając, czy mulat aby się nie budzi. Jednak on spał jak suseł.
Przeniosłam wzrok ponownie na kartkę i dostrzegłam na niej rysunek.


- To Arielka? – mruknęłam do siebie zdziwiona.
Gdy byłam mała uwielbiałam tę bajkę. Utożsamiałam się z syrenką, ze względu na to, że miała tak samo na imię. Ale potem dziecięce lata się skończyły i nadszedł czas, by dorosnąć… Poczułam ukłucie smutku. „Chwila”, przestraszyłam się. „Poczułam?”. Tak nie mogło być. Nie mogło, nie mogło. Przypomniałam sobie moje życiowe motto „Uczucia są zbędne, tylko wszystko utrudniają. Więc żyj, nie czują nic”. Tak, tego było mi potrzeba, by znów zacząć racjonalnie myśleć. Tego, co wpajali mi rodzice, przez większość życia. Jedyną rozsądną drogę.
Odłożyłam rysunek, zgasiłam światło, po czym wymknęłam się bezszelestnie, zostawiając mulata samego, z jego snami.
_____________________________________________

*Amazayn picture by Aleksa ♥ (old-kids-hate-all.blogspot.com)

Przepraszam, że taki krótki i dopiero teraz ;s Ale za to następny dodam szybciej ! :)

Mam do Was ogromną prośbę ! ♥
Moje opowiadanie o Amandzie i Niall'u (link) ma szansę zostać wyróżnione, pomimo iż już dobiegło końca.
Jeśli chciałabyś pomóc mu, by zostało Opowiadaniem Czerwca, proszę oddaj głos na nr. 19 w sondzie, po prawej stronie na tym blogu:
Z góry dziękuję :)
Całusy,
Olga