czwartek, 30 sierpnia 2012

New chapters

Heeej ! :)
Wiem, że już od tygodnia nie było rozdziału, dlatego piszę, żebyście nie myślały, że znowu zaniedbuję bloga. Mam napisane 2 nowe rozdziały, ale teraz jestem u babci i nie mam kiedy ich dodać. Dodam 13., kiedy wrócę do domu (piątek wieczór, sobota, najpóźniej niedziela do południa).
Mam nadzieję, że nie możecie się doczekać :)
Całusy,
Olga

piątek, 24 sierpnia 2012

12.The truth

~Ariel~
- O, hej Zayn. – Louis przerwał ciszę, która zawisła w powietrzu. – Widzisz, obudziła się. To pewnie dzięki mojej aurze…
Louis dalej coś paplał, ale nie słuchałam go i wydawało mi się, że Zayn też nie. Wpatrywaliśmy się w siebie, zupełnie jakbyśmy byli zupełnie sami w tym pomieszczeniu.
- Louis. – Zayn przerwał jego wywody. – Harry wołał cię, żebyś pomógł mu przy obiedzie.
- Dlaczego zawsze ja? – żachnął się.
- Bo wiesz, że z tobą najbardziej lubi to robić. No idź, ja tu zostanę. – wszedł do pokoju i podszedł do Louis’a, gotowy zamienić się z nim miejscem.
Moja Marcheweczka niechętnie wstała i skierowała się do wyjścia. Jednak zanim zamknęła drzwi, ujrzałam jak puszcza do mnie oko. Dodało mi to trochę otuchy. Jednak kiedy przeniosłam wzrok na Zayn’a, czar jaki zostawił po sobie Louis, natychmiast prysnął.
Mulat wpatrywał się we mnie, nie racząc się odezwać. Kiedy już dłużej nie mogłam znieść tej ciszy, odezwałam się cicho:
- Dziękuję.
Zaskoczyło go to, najwidoczniej nie spodziewał się, że zacznę od takich słów.
- Dziękuję. – powtórzyłam. – Za uratowanie mi życia.
- Nie ma sprawy. – odparł, po czym znowu nastąpiła cisza.
Już miałam się odezwać, jednak mulat mnie uprzedził:
- Słuchaj, zawrzyjmy układ. – odezwał się.
- Niby jaki? – spytałam podejrzliwie.
- Założę się, że ty też, tak samo jak ja, masz mnóstwo pytań, na które chciałabyś usłyszeć odpowiedź. Więc możemy się umówić, że ja odpowiem szczerze na wszystkie twoje pytania, a ty szczerze na wszystkie moje. Może być?
Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam.
- OK., zaczynaj. – powiedział.
Pomyślałam przez chwilę, zastanawiając się, które pytanie wybrać.
- Właściwie dlaczego… – zaczęłam. – Dlaczego uratowałeś mi życie? Dlaczego to zrobiłeś, po tym w jaki sposób postąpiłam, wobec ciebie?
Nie myślał długo nad odpowiedzią.
- To naturalny odruch większości ludzi, by pomóc, gdy ktoś znajduje się w takiej sytuacji, w jakiej ty byłaś. To impulsywne. – wzruszył ramionami.
- Dobra, teraz twoje kolej. – rzuciłam.

~Zayn~
- Sama zdecydowałaś by mnie porwać? – zapytałem.
Nie zastanawiałem się nad tym wcześniej. To pytanie po prostu samo wpadło mi do głowy i stwierdziłem, że chcę je zadać.
- Nie, ojciec zlecił mi takie zadanie. – odpowiedziała. Nawet nie drgnęła. Najwidoczniej było to dla niej naturalne, że ojciec kazał jej kraść różne rzeczy, albo porywać osoby… – Po co szedłeś za mną, kiedy wyszłam z baru?
Zastanowiłem się…
- Właściwie sam nie wiem … – wyznałem. Kiedy ujrzałem tam Ariel, po prostu czułem wewnętrzną potrzebę, by za nią pójść. Ale co mną kierowało? Nie miałem pojęcia?
- To nie jest odpowiedź. – prychnęła.
- A dlaczego ty mnie wtedy pocałowałaś? – rzuciłem.

~Ariel~
„Cholera, zadał to pytanie!”, pomyślałam.
- Chciałam odwrócić twoją uwagę, żebym mogła uciec. – wyznałam, zgodnie z prawdą.
Ale nie dodałam, że podobało mi się to, i gdyby nie gliniarze, którzy mogli mnie dopaść, z chęcią trwałabym tam z nim jeszcze dłużej…
- A dlaczego ty odwzajemniłeś pocałunek? – zadałam zapewne najtrudniejsze dla niego pytanie.
Nie przyznałabym mu się, ale męczyło mnie to bez przerwy przez te dwa dni. Zayn speszył się, słysząc, co chciałam wiedzieć.
- Ja… Sam nie wiem, dlaczego. – odparł.
- Znowu odpowiadasz tak samo. – ponownie prychnęłam. – Podobno mieliśmy być ze sobą całkiem szczerzy. – przypomniałam mu.
Westchnął.
- Po prostu… – zaczął. – Od dawna nie czułem czyjejś bliskości. Brakowało mi tego. A kiedy czułem cię tak blisko siebie… Po prostu było mi dobrze. Gdy odwzajemniłem pocałunek, zacząłem pragnąć ciebie więcej… – urwał, gdy uświadomił sobie, że się trochę zagalopował. – Naprawdę chodziło tylko o odwrócenie uwagi? – chciał się upewnić.
Przygryzłam wargę. Co miałam zrobić? On był ze mną tak szczery… Chyba powinnam była mu powiedzieć…
- Z początku tak. – przyznałam. – Ale potem mnie też się spodobało. – zarumieniłam się lekko.
Ponownie zapadła krępująca cisza.
- Czy reszta chłopaków wie? – zadałam kolejne pytanie.
- Nie. – odparł. – Myślą, że spotkaliśmy się po raz pierwszy.
- Dlaczego mnie kryjesz? – spytałam podejrzliwie.
- Wiem, że znowu nie będziesz zadowolona z odpowiedzi, – zaczął, uśmiechając się lekko. „Po raz pierwszy się do mnie uśmiechnął”, pomyślałam. – ale nie wiem. Po prostu, kiedy widziałem cię tak bezbronną, nie umiałem wezwać policji.
- Więc, kiedy wydobrzeję, wtedy mnie wsypiesz?
- Nie. – zamilkł na moment. – Na razie nie mam zamiaru nikogo informować. Nie wiem, co będzie potem, zobaczy się, w końcu nie możesz tu zostać wieczność, ale na razie lepiej nigdzie nie wychodź.
- A więc mogę tu na razie zostać? – upewniłam się, czy zrozumiałam.
Kiwnął potwierdzająco głową.
- Chłopaki bardzo się tobą przejęli i na pewno będą chcieli się tobą jeszcze trochę opiekować.
- A co jeśli spytają o moją rodzinę?
- To już twój problem. Wymyśl jakąś historyjkę. – wzruszył ramionami. – Ja już nie mam żadnych pytań, a ty?
- Też nie.
- OK., w takim razie wstawaj, to już najwyższa pora na obiad. Na pewno będzie ci smakować, Harry świetnie gotuje. – zapewnił.
- Zayn.
Zatrzymał się w pół kroku.
- Tak?
- Jeszcze raz dziękuję.
Uśmiechnął się do mnie po raz drugi, po czym powiedział, żebym zaraz przyszła na obiad.
_________________________________________________________________
Hejka i jak ta cieszycie się że już następny rozdział doda Olga ? ;) i miłęgo czytania

wtorek, 21 sierpnia 2012

Takie tam cos

Hooooooooooooooola ! :D
Tutaj mowi... *werble* OLGA ! Pisze do Was z komputera, znajdujacego sie w naszym hotelu i mam 15 minut na przeczytanie Waszych komentarzy ;) (za ktore oczywiscie baaaaardzo dziekuje <3).
Calusy,
Olga

P.S. Ale ta klawiatura poryta, prawie kazdy znak na innym miejscu O___o

11.Yes, I like the way you smile with your eyes

~Ariel~
Starałam się otworzyć oczy, jednak moje powieki były zbyt ciężkie. Spróbowałam ponownie. Pomimo oporów, udało mi się. Początkowo oślepiła mnie światłość, panująca w pokoju, w którym się znajdowałam, jednak kiedy mój wzrok już się przyzwyczaił, ujrzałam gorliwie wpatrującego się we mnie bruneta. Przestraszona podskoczyłam na łóżku.
- Spokojnie. – zaśmiał się ciepło. – Nie jestem chyba aż taki straszny, co? – spytał życzliwie.
- Emm, no nie. – mruknęłam.
O co tu chodziło? Gdzie ja się znajdowałam? I co się stało zanim usnęłam?
Rozejrzałam się po pokoju, starając się znaleźć odpowiedź na chociaż jedno z tych pytań, jednak nie rozpoznałam miejsca mojego pobytu.
- Spokojnie, jesteś bezpieczna. – zapewnił mnie mój towarzysz, nadal się we mnie wpatrując.
„Bezpieczna? Ja od lat nie mogę czuć się bezpieczna”, pomyślałam.
- Fajne masz oczy. – powiedział.
- Dzięki. – mruknęłam ponownie.
- Jak masz na imię? – spytał chłopak.
- Ariel. – odparłam.
- Ooo, to tak jak ta syrenka! – ożywił się.
- Przestań! – zezłościłam się. Nie znosiłam, kiedy ktoś w ten sposób kojarzył sobie moje imię, a działo się to praktycznie za każdym razem, gdy kogoś poznawałam. Kiedy byłam mała, nawet podobała mi się taka reakcja ludzi, ale HELOOOŁ! Nie miałam już siedmiu lat!
- Dobra, przepraszam. Nie denerwuj się już tak. – powiedział chłopak, udając lekko urażonego, jednak widziałam, że tak naprawdę, moja reakcja go rozbawiła. – Jesteś stąd? – spytał ponownie. Po błysku w jego oczach domyślałam się, że moja osoba go fascynuje.
- Stąd, to znaczy skąd? – spytałam, unosząc brwi. – Gdzie ja jestem? I kim ty jesteś? I co ja tu w ogóle robię?
- Stąd, to znaczy z Londynu. A jeśli chodzi o mnie, to możesz nazywać mnie swoją Marcheweczką.
- Moją Marcheweczką? – powtórzyłam, z miną z jaką patrzy się na kogoś chorego na umysł.
Ten koleś był dziwny. Ale mimo wszystko musiałam przyznać, że jego towarzystwo było całkiem przyjemne, a to wyczyn, gdyż mnie odpowiadało towarzystwo niewielu osób.
- Dlaczego wszyscy tak reagują? – spytał smutny.
- No dobrze, jak tak bardzo chcesz, to mogę cię nazywać swoją Marcheweczką.
„Czy ja to naprawdę powiedziałam?”. Najwidoczniej tak, bo na twarzy chłopaka natychmiast zagościł uśmiech. Nie rozumiałam czemu, ale nie chciałam, by był smutny. Było mi dobrze, kiedy uśmiechał się tak ciepło i patrzył na mnie wesołymi oczami.
- Dobrze, moja Marcheweczko. – zaczęłam, by mu umilić. – A mogę poznać twoje prawdziwe imię?
- Louis, Louis Tomlinson. – odparł, nie przestając się uśmiechać.
Zamarłam. Jak to możliwe, że wcześniej go nie poznałam?! Moja Marcheweczka była członkiem… CHOLERA, MUSZĘ PRZESTAĆ GO TAK NAZYWAĆ! Louis był członkiem zespołu One Direction! Zespołu, do którego należał Zayn! Zayn…
Dyskoteka. Szarpnięcie. Ucieczka. Rzeka. Lód. Woda. A potem ciemność…
Wszystkie wspomnienia wróciły do mnie nawałnicą myśli. Teraz już wszystko pamiętałam. Tylko co ja tu robiłam? Dlaczego leżałam w wygodnym łóżku, zamiast czekać w celi na komisariacie na swoje przesłuchanie?
- Arielka? – głos Louis’a wyrwał mnie z rozmyślań.
- Miałeś mnie tak nie nazywać. – zmrużyłam gniewnie oczy.
- Najpierw mówiłem Ariel, ale nie reagowałaś, więc sięgnąłem po ostateczne środki. – odparł.
- Louis… – zaczęłam, jednak urwałam.
- Tak? – spytał zachęcająco.
Czy on wiedział? Czy on wiedział kim jestem? Co zrobiłam? I dlaczego był dla mnie taki miły, przecież nawet mnie nie znał…
- Co ja właściwie tu robię? – zadałam najbezpieczniejsze pytanie.
- Topiłaś się. Mój przyjaciel, Zayn, uratował cię, a potem przyniósł tutaj, żebyś wydobrzała. Nie wiedział jak się nazywasz, a nie miałaś przy sobie żadnych dokumentów, więc nie wiedzieliśmy, jak zawiadomić twoją rodzinę.
Zayn uratował mi życie? Po tym co mu zrobiłam? I dlaczego nie powiedział Louis’owi mojego imienia, skoro je znał?
- Dlaczego nie wezwaliście pogotowia? – zadałam kolejne pytanie.
- Zayn upierał się, żebyśmy sami się tobą zajęli, że pogotowie nie jest potrzebne. Najwidoczniej miał rację, bo chyba, już ci trochę lepiej, prawda? – zapytał z serdecznym uśmiechem.
- Prawda. – skinęłam lekko głową.
Jeszcze na dodatek Zayn mnie krył? O co tu chodziło? A może po prostu nie chciał mnie oddawać w ręce glinom w takim złym stanie? Może po prostu czekał aż wydobrzeję, żeby wtedy mnie wsypać?
W tym momencie drzwi się uchyliły, a chłopak wsunął głowę w szparę.
- Louis… – zaczął Zayn, jednak urwał, gdy zobaczył, że już nie śpię.
Wyglądało na to, że zaraz poznam odpowiedź na wszystkie pytania, które zadałam sobie w myślach, podczas tej krótkiej rozmowy.
_________________________________________________________________
Hejka :) Miłego czytania i zachęcam do komentowania ;;*

piątek, 17 sierpnia 2012

10.The colors

~Zayn~
Wskoczyłem do wody i jedną ręką przyciągnąłem Ariel mocno do siebie. Zacząłem wymachiwać nogami i drugą ręką, starając się wypłynąć na powierzchnię. Jednak nic to nie dawało. Opadaliśmy na dno, jak dwie monety, wrzucone do wody na szczęście…
„Nie, nie możemy tak skończyć!”, postanowiłem zdeterminowany.
Zebrałem w sobie wszystkie siły i zacząłem jeszcze energiczniej wymachiwać kończynami. W końcu się udało! Zaczęliśmy powoli unosić się do góry. „Muszę się pośpieszyć, bo zaraz się tu uduszę”, pomyślałem zużywając resztki zaczerpniętego powietrza.
W końcu się wynurzyliśmy. Wczołgałem się na lód, z Ariel pod ręką, po czym doczołgałem się z nią do brzegu. Kiedy już wreszcie byliśmy bezpieczni, położyłem się na plecach, starając się opanować swój nierównomierny oddech.
„Mogliśmy tu zginąć”, przeszło mi przez myśl. Jednak to było teraz nieważne. Najważniejsze, że się udało.
Kiedy nabrałem już trochę sił, ubrałem buty, po czym owinąłem Ariel w moją kurtkę i wziąłem ją na ręce. „Teraz jeszcze tylko muszę się modlić, żebym nie padł z wyczerpania, po drodze do domu”, pomyślałem, po czym ruszyłem.

~Harry~
Siedziałem na kanapie, pomiędzy płaczącymi Louis’em i Niall’em. Właśnie leciała scena, w której Rose opuszcza ciało Jack’a do wody. Nie chciałem się przyznać, ale nawet mnie ta scena wzruszała tak bardzo, że aż chciało mi się płakać. „Ale nie dam się”, postanowiłem sobie, „W końcu ktoś w tym towarzystwie musi być mężczyzną!”.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
- Liam, rusz się. – odezwałem się do przyjaciela, jednak nie usłyszałem żadnej odpowiedzi.
Zerknąłem ponad Niall’em i zorientowałem się, że Liam zasnął w trakcie oglądania filmu.
- Niall, idź otwórz. – mruknąłem.
- O, nie!  Nie ma mowy! – zaprotestował blondyn. – Teraz będzie scena, jak ratują Rose!
- Louis? – spytałem prosząco.
- Ty idź, Loczuś. – wychlipał przez łzy.
- Ehh, same lenie. – mruknąłem, wstając.
Zamarłem z dłonią na klamce. „A co jeśli to kosmici?”, powróciła myśl sprzed dwóch dni. „Harry, dasz sobie radę!”, usłyszałem swój wewnętrzny głos, „Skoro nie płakałeś na „Titanic’u” to kosmici to dla ciebie pestka!”. Pewny siebie, otworzyłem drzwi.
Za drzwiami jednak nie stali kosmici, a Zayn, w samej bluzie, z jakąś dziewczyną w ramionach.
- Stary, kto to? – zdziwiłem się, przyglądając się lepiej dziewczynie. – Tee… – wyszczerzyłem zęby. – Ładniutka.
- Harry, kretynie, odsuń się!
- Dobrze, nie tak nerwowo. – uniosłem ręce w obronnym geście.
- Przepraszam cię. Po prostu nie najlepiej z nią, dlatego musimy jak najszybciej się nią zająć. Gdzie jest Liam?
- Śpi w salonie.
- W takim razie go obudź, a ja zaniosę ją do pokoju gościnnego.
- OK. – kiwnąłem mu głową, na znak, że zrozumiałem.
Udałem się do salonu, gdzie chłopcy ryczeli, jak na jakiejś operze mydlanej.
- Tee, Śpiąca Królewno. – zacząłem szturchać Liam’a. – Pobudka.
- Co jest? – mruknął niezadowolony.
- Nieciekawa sytuacja, jesteś potrzebny. Wstawaj.

~Louis~
Siedziałem na krześle, obserwując jak klatka piersiowa Azjatki unosi się i upada, we śnie. Wczoraj wieczorem Zayn przyszedł do domu z nią na rękach. Opowiedział nam, że lód na rzece pękł, a ona wpadła do wody. Zayn akurat tam był i widział to, więc rzucił się, by pomóc. Zdziwiliśmy się, jak chciał pomóc, skoro sam nie umie pływać, ale na szczęście tym razem jakoś mu się to udało.
Nic o niej nie wiedzieliśmy, gdyż żaden z naszej piątki jej nie znał. Trzeba więc było czekać, aż się obudzi. Ale pytanie brzmiało: kiedy to nastąpi?
Teraz była moja kolej na pilnowanie jej, więc siedziałem cierpliwie, bacznie obserwując, czy dziewczyna ma równomierny oddech. Na szczęście tak było. Spojrzałem na zegarek: 14.03. „Dość długo już śpi”, pomyślałem.
Nagle zaczęła stękać i powoli otwierać oczy, zupełnie jakby mnie usłyszała. „Zaraz się obudzi!”, podekscytowałem się. „I to w trakcie mojej kolejki! Ze mnie to byłby świetny lekarz!”, fantazjowałem.
Przerwałem swoje rozmyślania, gdy dziewczyna zaczęła otwierać oczy. Kiedy już to zrobiła, ujrzałem dwa różne kolory tęczówek.
______________________________________________________
Hejka tu Marta ;) Mam do was prośbę ponieważ strasznie mi się tt zacina to wolałabym was poinformowac przez gg lub tel. kom.  numery podawajcie w komentach ;) z góry dzięki i przepraszam ;) miłego czytania

wtorek, 14 sierpnia 2012

9.I’ve been trying to breathe, but I’m fighting for air

~Ariel~
- Wybacz, ale idę teraz trochę odpocząć. – zwróciłam się do kolesia, z którym tańczyłam.
Znajdowałam się w jednym z lepszych klubów, w mniej uczęszczanej części Londynu. Było to odpowiednie miejsce. Policja rzadko kiedy odwiedzała tą okolicę, a gdyby ktoś ją wezwał, były tu aż trzy wyjścia, więc w razie czego powinno udać mi się wymknąć.
Ukradłam jeszcze kilka portfeli, dzięki czemu miałam teraz całkiem niezłą sumkę. Póki co było nie najgorzej, obawiałam się, że mogę skończyć w o wiele gorszej sytuacji. Ale mimo to nie było kolorowo. Musiałam coś z tym zrobić.

~Liam~
Zayn nareszcie zszedł na dół. Już od jakiejś godziny robił „coś ważnego” w swoim pokoju.
- Dołączysz do nas? – spytałem go.
Oglądaliśmy w czwórkę „Titanic’a”, a Niall wzruszał się i zachwycał, jaką idealną parą byli Jack i Rose.
- Nie. Sory, ale idę się przejść. – odpowiedział mulat.
- O, pójdę z tobą. – odezwał się Louis. – Nudzi mnie oglądanie tego filmu po raz setny.
- To klasyka! – obruszył się Niall, urażony słowami Lou.
- Stary, nie obraź się, ale wolałbym iść sam. – odparł Zayn. – Muszę trochę pomyśleć.
- Pff. – prychnął Mr. Carrot, po czym wrócił do oglądania filmu.
- W razie czego mam telefon przy sobie. – oznajmił Zayn, otwierając już drzwi, by wyjść.
- Tylko niech cię znowu ktoś nie porwie! – krzyknął za nim Harry.
Chwila. A co jeśli rzeczywiście tak się stanie? Jest już dość późno, Zayn wyszedł sam…
„Nie, da sobie radę”, zapewniłem się w myślach. W końcu to duży chłopiec, a ta dziewczyna raczej sama nic nie zdziała…

~Zayn~
Szedłem zupełnie sam wśród nocnych uliczek, oświetlanych przez światło latarni. Miałem lekkie wyrzuty sumienia, że nie chciałem spędzić czasu z chłopakami, ale po prostu musiałem trochę przewietrzyć umysł.
Ostatnią godzinę spędziłem na myśleniu o Ariel i wszystkim, co z nią związane.
- Stary, chyba wpadasz w paranoję. – mruknąłem do siebie.
Z oddali dobiegła mnie muzyka jakiegoś klubu. Co prawda wyszedłem, by poukładać myśli, a nie imprezować, czy pić, ale było to dość kuszące. W ten sposób mógłbym się odstresować…
„W sumie, co mi szkodzi”, pomyślałem, po czym podążyłem za muzyką.
Doprowadziła mnie do średniej wielkości baru z dyskoteką. Musiałem przyznać, że był całkiem niezły. W środku było dość tłoczno, ale nie był to dla mnie problem. „Może znajdę tu sobie jakieś towarzystwo, żebym zapomniał na trochę o Ariel”, pomyślałem z nadzieją, po czym rozejrzałem się pośród ludzi.
Było tu sporo ładnych dziewczyn, ale niestety wiele z nich było tu ze swoimi chłopakami (lub partnerami na jeden wieczór). Kontynuowałem przelatywanie wzrokiem, po wszystkich obecnych, gdy moje spojrzenie automatycznie zatrzymało się na dziewczynie kierującej się do wyjścia po drugiej stronie.
Smukła sylwetka, co można było rozpoznać nawet po warstwie zimowych ubrań, długie, ciemne włosy, opadające gładko na plecy i piękna, azjatycka uroda.
„Ariel”, pomyślałem natychmiast i zacząłem przepychać się w jej stronę, jednocześnie starając się, by zbyt wcześnie mnie nie zauważyła.
Założyła kaptur na głowę i otworzyła drzwi, wychodząc w jedną z mroczniejszych uliczek. Odczekałem chwilę, po czym również wyszedłem. Właśnie skręcała w inną uliczkę. Podbiegłem do niej po ciuchu, a kiedy byłem tuż za nią, złapałem ją za rękę.
- Puszczaj mnie! – krzyknęła i zaczęła się szarpać, jednak zamarła w bezruchu, kiedy ujrzała, kto ją trzyma.
Przestałem tak kurczowo ją trzymać, ponieważ mnie również coś zdziwiło, lecz nie chodziło o nią samą. Chodziło o jej oczy. Nie były zielone, tak jak zapamiętałem. To znaczy było, ale tylko jedno. Jej lewe oko było ciemno-zielone, natomiast prawe miało błękitny odcień niebieskiego.
- Twoje oczy. – wyszeptałem mimowolnie, nie umiejąc się powstrzymać.
Wykorzystała moją chwilę zamyślenia, by mi się wyrwać, po czym zaczęła biec przed siebie. Natychmiast się ocknąłem i pobiegłem za nią. Uciekała długo, a ja nie umiałem jej dogonić. Powoli zaczynałem już tracić siły, ale ona ani myślała się zatrzymać.
Dobiegliśmy aż do rzeki płynącej w tej części miasta. Zbiegła z górki aż do linii nurtu. Zatrzymała się na moment i odwróciła, by sprawdzić, czy mnie nie zgubiła, lecz ja nadal biegłem. Zawahała się na moment, jednak po chwili zdecydowała się i wbiegła na zamarzniętą rzekę.
Zbiegałem z górki, kiedy zobaczyłem jak lód zaczyna pod nią pękać.
- Uważaj! – krzyknąłem, jednak było już za późno.
Wpadła do wody.

~Ariel~
- Uważaj! – usłyszałam krzyk Zayn’a.
Wtedy zauważyłam, że lód pęka pod moim stopami. Wpadłam do wody. Poczułam, jak moje ciało ogarnia nagły chłód. Zaczęłam gorączkowo machać nogami i rękami, jednak było to na nic. Nie dość, że było okropnie zimno to na dodatek nie umiałam pływać.
- Pomocy! – krzyczałam, łapiąc oddech, kiedy udawało mi się na sekundę wydostać ponad wodę. – Pomóż mi, nie umiem pływać!
Przez chwilę jeszcze jakoś trzymałam się na wodzie, jednak zaraz poczułam, jak moje ciało zaczyna opadać na dno. Nic więcej nie pamiętam…

~Zayn~
Usłyszałem, jak Ariel woła mnie o pomoc i krzyczy, że nie umie pływać. To była jakaś tragedia! Jak miałem ją wyciągnąć, skoro sam też nie potrafiłem pływać?
Rozejrzałem się dookoła. W ciemnościach ani żywej duszy.
Decyzja, którą podjąłem była aktem desperacji i kompletnego szaleństwa, ale nie miałem wyboru. Gdybym zadzwonił po pomoc, Ariel zdążyłaby zamarznąć w tej lodowatej wodzie.
Błyskawicznie zdjąłem buty i kurtkę. Położyłem się na lodzie i doczołgałem do miejsca, w którym wpadła. Straciła przytomność i zaczęła już opadać na dno. Wziąłem głęboki wdech, po czym wskoczyłem do wody i jedną ręką przyciągnąłem Ariel mocno do siebie. Zacząłem wymachiwać nogami i drugą ręką, starając się wypłynąć na powierzchnię. Jednak nic to nie dawało. Opadaliśmy na dno, jak dwie monety, wrzucone do wody na szczęście…
__________________________________________________________________________________

Hejka przez jakiś czas to ja (Marta) będe dodawała rozdziały ;) Mam nadzieję że niczego nie sknoce ;* Miłego czytania ;) i również prosze o komentowanie bo jak Olga przyjedzie to sobie odczyta ;)

piątek, 10 sierpnia 2012

8.Who's that?

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!
WAŻNE !!!

~Harry~
Ze snu wyrwało mnie jakieś stukanie. Nie było to, co prawda, jakieś wielce głośne, ale to ja z naszej piątki mam najsłabszy sen.
Rozejrzałem się zdezorientowany, nie wiedząc, gdzie jestem i co się dzieje. Kiedy po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do mroku, zobaczyłem, że leżę na kanapie w salonie, a obok mnie Niall śpi wtulony w Liam’a, jak w swojego ukochanego Misia Obamę, natomiast Louis spał na fotelu. Podniosłem się i zorientowałem, że to ktoś regularnie, co chwilę uderza w drzwi. Spojrzałem na zegarek: 3.30 w nocy. Kto przychodzi o tej porze?
- Chłopaki… – zacząłem szturchać pozostałych, starając się ich obudzić.
Lekkie trzęsienie nimi nic nie dało, więc musiałem zacząć bardziej nimi telepać.
- Liam! Niall! – potrząsnąłem nimi z całych sił.
- Harry, co ty wyrabiasz? – mruknął Liam niezadowolony, otwierając lekko oczy.
- Ktoś stuka do drzwi.
- To weź otwórz. – mruknął, kładąc się ponownie.
- Stary! – znowu nim potrząsnąłem. – Kto normalny puka do czyjegoś domu o trzeciej trzydzieści w nocy?!
- Może to pizza? – pomimo ciemności zobaczyłem, jak Niall uśmiecha się z zamkniętymi oczami.
- Harry, po prostu otwórz i będzie po sprawie. – mruknął ponownie Liam.
- Stary! A CO JEŚLI TO KOSMICI?! CO JEŚLI NAS PORWĄ DO SWOJEGO STATKU I TAM WYCIĄGNĄ NAM MÓZGI?! BĘDZIEMY ICH DOŚWIADCZENIAMI EKSPERYMENTALNYMI! JA NIE CHCĘ SOŃCZYĆ, JAK TE KROWY, CO ZNIKAJĄ Z PASTWISK!!!
- Harry, skarbie, weź się zamknij i ogarnij dupę. Niektórzy próbują tu spać. – usłyszałem śpiący głos Lou.
W tym momencie pukanie zastąpiło natarczywe dzwonienie do drzwi.
- Niech ktoś w końcu otworzy te drzwi. – mruknął Niall.
- Ja nie mam zamiaru. – oświadczyłem.
- No dobra, ja pójdę. – Liam już się lekko zdenerwował, co zdarzało mu się tylko, gdy ktoś przerywał jego sen.
Wszyscy się podnieśliśmy, czekając z napięciem, aż w końcu ujrzymy, kto dobijał się do naszego domu. Ja modliłem się, żeby to nie byli kosmici, Niall miał nadzieję na pizzę, a Louis najwidoczniej po prostu chciał, by to się jak najszybciej skończyło, żeby mógł spokojnie wrócić do spania.
Wszyscy wstrzymaliśmy oddech, kiedy Liam otworzył zamek i złapał za klamkę. Okazało się, że za drzwiami stał… Niestety nie pizza, na całe szczęście nie kosmici. Ale zamiast tego ujrzeliśmy policjanta.
- W końcu. – powiedział mężczyzna zniecierpliwiony. – Mam waszą zgubę. – oświadczył, po czym przesunął się na bok.
Z początku byliśmy zaskoczeni, jednak po chwili ogarnęła nas niezmierzona euforia. Zaczęliśmy skakać i krzyczeć z radości, po czym wszyscy rzuciliśmy się na stojącego w progu Zayn’a, nie umiejąc pohamować swojej radości.

~Ariel~
Pociągnęłam łyk z kieliszka, opierając się o ladę, po czym rozglądnęłam się dookoła. Znajdowałam się w brudnym barze, w którym świeciło pustkami. Oprócz mnie, jednymi gośćmi, byli jacyś dwaj kolesie, kompletnie już upici, leżący na stole i mamrotający coś pod nosem, oraz facet koło pięćdziesiątki, który patrzył na mnie łapczywie. Był obskurny i obrzydliwie było czuć jego wzrok na sobie. Jednak w obecnej chwili nie było mnie stać na żaden lepszy lokal.
Kiedy uciekłam, udało mi się przedostać do miasta, co było prawdziwym cudem, biorąc pod uwagę, że biegłam po śnieżnej okolicy w kapciach i ciuchach, które służyły mi do spania. Znalazłam jakiś mały sklepik na obrzeżach Londynu. Udało mi się tam włamać, za pomocą wsuwki do włosów (nieźle, nie?), po czym wzięłam dla siebie trochę zwykłych ciuchów, kurtkę i jakieś buty. Noc spędziłam w szopie należącej do mojej rodziny, która również znajdowała się na obrzeżach miasta. Powstała właśnie w razie takich wyjątkowych sytuacji. Na szczęście klucz nadal był ukryty w tym samym miejscu, o którym pamiętałam.
Następnego dnia poszłam się przejść w mało uczęszczane ulice. Udało mi się zwinąć portfel jakiemuś facetowi, nawet się nie zorientował. Niestety jednym z minusów obecnej sytuacji było to, że przebywając na zewnątrz cały czas musiałam naciągać kaptur kurtki i zapinać go tak, by było mi widać praktycznie tylko oczy.
Wróciłam myślami do teraźniejszości, kiedy ten obrzydliwy koleś podszedł i usiadł na stołku barowym, obok mnie.
- Co taka śliczna panienka robi w takim miejscu, jak to? – spytał „zaczepnie”.
- Lepsze pytanie brzmi, co taki obskurny koleś robi w miejscu tak bliskim mnie. – mruknęłam.
Moja odpowiedź go zezłościła, jednak niemal natychmiast się uspokoił, a na jego twarzy ponownie pojawił się głupi uśmieszek.
- Zadziorna. – stwierdził, po czym przysunął się bliżej mnie i szepnął: – Lubię takie.
- Daruj sobie koleś. – odepchnęłam go, odstawiając z trzaskiem kieliszek, po czym wstałam i opuściłam bar.
Przyszłam tam, by się trochę rozluźnić, jednak otoczenie i panująca w nim atmosfera, a na dodatek tylko jeden wypity kieliszek, nie pozwoliły mi na to. „Dosyć tego”, stwierdziłam w myślach, „Teraz nadszedł czas na prawdziwą zabawę”.

~Liam~
Nadal nie mogę uwierzyć, że Zayn się odnalazł! Ale to prawda!
Okazało się, że mieliśmy rację, nie zniknął z własnej woli. Porwano go dla okupu. Rodzinę przestępczyni aresztowano, ale ona sama uciekła. Była to dość niepokojąca myśl, ale w sumie, co mogła teraz zrobić, kiedy była całkiem sama? Raczej da spokój Zayn’owi…
Bardziej martwiło mnie obecne zachowanie Zayn’a. Był jakiś dziwny…
- Stary. – zagadałem do niego wieczorem, dwa dni od owej nocy. – Co jest?
- To znaczy? – spytał zdezorientowany.
- Od powrotu jesteś jakiś nieobecny.
- Nieprawda. – odpowiedział, jednak zabrzmiało to tak, jakby sam nie był o tym przekonany.
- Jesteś pewien? – spytałem, chociaż wiedziałem, że nie mówi prawdy.
- Tak, jestem pewien. – przytaknął. – Dzięki, że się o mnie martwisz, ale naprawdę nie ma potrzeby. Wszystko w porządku. – zapewnił jeszcze raz, po czym poszedł do swojego pokoju, twierdząc, że ma coś ważnego do zrobienia.
Jednak ja wiedziałem, że coś się zmieniło. Coś musiało mu się przydarzyć, podczas jego nieobecności… Pytanie tylko, co?

~Zayn~
Położyłem się na swoim łóżku i zacząłem wpatrywać się w sufit. Liam miał rację. Odkąd wróciłem do domu byłem dość nieobecny myślami, a to wszystko przez ten pocałunek z Ariel. Nie przypuszczałem, że aż tak bardzo będzie mnie to męczyć.
Tak właściwie, dlaczego doszło do tego pocałunku? Niestety najbardziej prawdopodobne było, iż Ariel zrobiła to po prostu, żeby uciec… Ale nawet jeśli tak było, to dlaczego nie chciałem tego do siebie przyjąć? Dlaczego czułem się w pewien sposób oszukany, czy pokrzywdzony…? Skoro ona była po prostu dziewczyną, która mnie porwała?
Nie, chwila. Ona nie była „po prostu”. Ariel miała coś w sobie. Czy chodziło tylko o jej niezwykłą, azjatycką urodę? Nie. Czułem, że chodzi o coś więcej. Miała w sobie coś, co przyciągało, chociaż wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy. Ale teraz nie mogłem przestać o niej myśleć.
Tak, na pewno miała coś w sobie.
________________________________________

Tym razem rozdział dużo szybciej :) Wiem, że ten jest o wiele nudniejszy od poprzedniego, ale w następnym znów będzie ciekawie ;)
Udało mi się napisać 5 rozdziałów (wliczając ten), jeeeej ! :) Kolejne doda dla Was moja przyjaciółka, Marta. Mogą się pojawić także notki od niej pod rozdziałami, bo powiedziałam jej, że jakby chciała coś napisać, to niech się nie krępuje ;) Jeśli ktoś odpowie na Wasz komentarz z mojego konta w dniach 14-28 sierpnia, to nie będę ja :P Być może zajrzę jeszcze na bloga w poniedziałek, kiedy wrócę ze ślubu, ale później, dopiero jak wrócę z obozu. I zapowiadam, że przeczytam każdy komentarz, pod każdym nowym rozdziałem ! Więc nie krępujcie się ich pisać ;) A no i w razie czego odpowiem na jakieś pytanie w komentarzach :)
A i jeszcze jedno. Marta będzie informować na twitterze o nowych rozdziałach osoby z mojej listy, ale osoby, które informuję przez gg nie będą powiadamiane przez te 2 tygodnie, tak więc będą musiały tu same zaglądać. Przepraszam Was za to, ale kiedy już wrócę, znowu osobiście się wszystkim zajmę ;)
Całusy,
Olga

wtorek, 7 sierpnia 2012

7.Yes, it was strange...

Dedykacja dla Anny Majewskiej, See No More i Sunshine, bo dzięki Nim, wiedziałam, że ktoś wciąż czeka na ten rozdział :)

~Zayn~
Kolejny dzień minął mi równie monotonno, jak poprzednie. Jestem tu dopiero czwarty dzień, a czuję się jakby już minęły wieki. Codziennie rysuję, jednak już nawet ta czynność nie sprawia mi tak wielkiej przyjemności, co kiedyś. Teraz robię to tylko, aby zabić czas, który dłuży mi się niemiłosiernie.
Jest środek nocy, a ja nie mogę spać. Sam nie wiem dlaczego… Jestem w kiepskiej sytuacji, to prawda, ale mimo wszystko poprzednie noce całe przespałem. Poza tym ja kocham spać i rzadko miewam z tym problemy…
Przerwałem swoje rozmyślania, przewracając się na drugi bok i próbując w końcu usnąć.

~Ariel~
„Oby mu się nie udało, oby mu się nie udało, oby mu się nie udało…”, powtarzałam, jak pacierz. To była ta noc. Dzisiaj Hunter miał wykonać swój wielki skok. Jeśli zawali, będę na lepszej pozycji. A gdyby ta porażka spowodowałaby kolejne, zupełnie jak w domino, gdzie upadek jednej płytki, powoduje upadek wszystkich kolejnych… Wtedy byłoby już zupełnie wyśmienicie! „Gdyby tylko zepsuł ten jeden raz, ten jeden raz, ten jeden raz…”, powtarzałam sobie w kółko, aż odpłynęłam w błogi sen, z uśmiechem na ustach.
~*~
Ze snu wyrwał mnie straszliwy huk. Podskoczyłam przerażona na łóżku. Pomimo nagłej pobudki, miałam problem z zarejestrowaniem sytuacji, gdyż wciąż byłam ospała. Jednak w końcu spostrzegłam… Faceta z bronią wycelowaną dokładnie we mnie.
- Policja, nie ruszać się! – krzyknął mężczyzna.
Ponownie podskoczyłam pod wpływem strachu. Policja? JAK TO, POLICJA?!
- O co tu chodzi? – wyjęczałam zdezorientowana.
- Pójdzie pani ze mną. – oznajmił mężczyzna, jedną ręką wyjmując kajdanki i zapinając je na moich nadgarstkach.
- Co?! Jak to?! Nie macie prawa! – zaczęłam się awanturować i wyrywać.
- Proszę się uspokoić. – warknął.
Nieco przystopowałam z wierceniem się, ale nie całkowicie. „O CO TU DO JASNEJ CHOLERY CHODZI?!”, zastanawiałam się w myślach.
Policjant sprowadził mnie na dół, gdzie zastałam… mojego brata i jakiegoś trzymającego go faceta. „Teraz już wszystko jasne”, pomyślałam.
- Wpadłeś? – warknęłam do Hunter’a.
Nie odpowiedział. Spojrzał na mnie jedynie, wściekłym wzrokiem.
Okazało się, że moje modły zostały wysłuchane… Tylko dlaczego w taki sposób? Miałam nadzieję, że Hunter wpadnie podczas roboty, ale najwidoczniej policja postanowiła go śledzić, a ten kretyn się nie zorientował i doprowadził ich aż tu. Nie mogłam uwierzyć, że dał się podejść w tak amatorski sposób…
- Rodzice cię zabiją. – syknęłam.
- Dopiero, jak wszyscy wyjdziemy z pierdla. – odparł z taką samą wrogością.
- Do którego ty nas wszystkich wpakowałeś! – krzyknęłam.
- Spokój! – gliniarz szarpnął mną, żebym się trochę pohamowała, po czym zwrócił się do swojego partnera: – Wyprowadź go stąd, a ja tu zaczekam i w razie czego pomogę chłopakom. Kiedy już go usadzisz, wróć po nią. – Zakończył.
Wpatrywałam się zadowolona, jak wyprowadzają mojego nędznego braciszka. Ale w sumie z czego ja się cieszyłam? Zaraz czeka mnie ten sam los. Apotem będę gnić w więzieniu z moją pokręconą rodzinką. Po prostu pięknie…
Nagle zauważyłam, jak dwóch gliniarzy sprowadza z góry moich rodziców.
- Ariel, co tu się dzieje?! – ryknął mój ojciec.
- To nie moja wina! – broniłam się. – Hunter wpadł, to wszystko przez niego!
- A ty pewnie mu w tym pomogłaś! Nie znosiłaś, gdy mu się powodziło. – oskarżyła mnie matka. – Oboje słono za to oberwiecie!
- Już ja tego dopilnuję! – dodał ojciec.
- Cisza! – ryknęli gliniarze.
Nie mogłam w to uwierzyć… Rodzice chcieli się na mnie mścić, za to co zrobił mój brat? Gdzie tu sprawiedliwość?! „No tak..”, uświadomiłam sobie, „Przecież to słowo od dawna nic nie znaczy w naszej rodzinie”.
Nagle zrobiło się zamieszanie, kiedy z piwnicy wyszedł kolejny funkcjonariusz i powiadomił pozostałych, że przetrzymujemy kogoś w piwnicy i że to chyba ten zaginiony gwiazdor. Policjanci zainteresowali się tym faktem i oczywiście od razu wspomnieli o pieniądzach, które dostaną za odnalezienie. Korzystając z ich nieuwagi, sięgnęłam palcami po kluczyki, przy spodniach gliniarza, który mnie trzymał. Prędko i zwinnie odpięłam kajdanki i z całej siły kopnęłam faceta w krocze. Zwinął się z bólu, a ja natychmiast uderzyłam mu z łokcia w głowę. Upadł na ziemię.
Moi rodzice postanowili również wykorzystać okazję i próbowali wyszarpać się mężczyznom, którzy ich trzymali. Do pokoju wbiegł facet, który wyprowadził mojego brata. Nie zważając na to wszystko, błyskawicznie pobiegłam w stronę piwnicy i wykopałam policjantowi pistolet z ręki, zanim zdążył go użyć. Starał się mnie jakoś zatrzymać, jednak bez pistoletu był bezbronny. Zasadziłam mu porządnego kopniaka, przez co spadł na sam dół schodów, przy okazji potrącając mężczyznę, który uwalniał Malik’a.
„Dwóch za jednym zamachem”, pomyślałam zadowolona. Czym prędzej zbiegłam na dół. Tuż przede mną stanął Zayn, kompletnie zdezorientowany. Patrzył z przerażeniem, w jaki sposób potraktowałam funkcjonariuszy. Zapatrzył się na moment, jednak dość krótki. Po chwili zobaczyłam zaciekłość w jego oczach. Postanowił mnie powstrzymać… „O nie, nie dam się”, pomyślałam.
Podeszłam bliżej i ujęłam jego twarz w dłonie, po czym pocałowałam go łapczywie. Początkowo stał, jak słup, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Jednak ku mojemu zdziwieniu, po chwili położył swoje ręce na moich plecach, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie, tak, że nasze ciała tworzyły jedność. Odwzajemnił pocałunek z równym zapałem. Byliśmy niezwykle zajęci przez tę jedną, muszę przyznać, że całkiem przyjemną, chwilę. Jednak nie mogliśmy tak trwać wiecznie.
Przerwałam pocałunek, odrywając się od niego gwałtownie. Otworzyłam okno, i wspięłam się do niego, wychodząc na zewnątrz. „Uciekłam!”, przemknęło mi przez myśl. Jednak nie mogłam się zbyt wcześnie cieszyć. Musiałam jeszcze wystarczająco się oddalić…

~Zayn~
Po ucieczce Ariel, do piwnicy wbiegł kolejny gliniarz. Przeraził się, widząc w jakim stanie są jego towarzysze.
- Gdzie ona jest?! – krzyknął, orientując się, że Ariel tu nie ma.
- Uciekła. – powiedziałem bezradnie.
Mężczyzna zaklął, wściekły, po czym zadzwonił na pogotowie.
Stałem, obserwując to wszystko, i chociaż byłem tam obecny ciałem, to myślami byłem zupełnie gdzie indziej. Myślałem o zmysłowych ustach, zostawiających pocałunki na moich wargach. O pożądaniu, z jakim to robiły. I o pożądaniu, jakie sam wtedy czułem… Myślałem o cieple ciała, które okazało się tak idealnie pasować do mojego. Myślałem, o całej tej sytuacji, która przed momentem tu zaszła. O dziewczynie, która do tego doprowadziła. O jej niezwykłej urodzie i przenikliwych, a zarazem tajemniczych oczach.
Myślałem o tym wszystkim i nie rozumiałem tego. Ale… czy chciałem to zrozumieć? Wtedy nie musiałem myśleć, czy rozumieć. Było mi tak dobrze… Od dawna nie czułem czyjejś bliskości. Brakowało mi tego. A doprowadziła do tego dziewczyna, która mnie porwała? Tak, to było dziwne…
_________________________________

W końcu jest ! Wiem, że długo trzeba było czekać ;s Przepraszałam już za to w poście niżej i dziękuję wytrwałym ! :) Wydaje mi się, że w tym rozdziale całkiem sporo się dzieje ;)
Teraz w weekend jadę na ślub, a potem we wtorek na obóz do Hiszpanii, ale postaram się napisać jakieś rozdziały i poproszę przyjaciółkę, żeby dodała :)
Victoria zgadła pod 6 rozdziałem, że Hunter wpadnie ! :D
Przy okazji chciałabym Wam polecić książkę, którą skończyłam dziś czytać. "Ja, diablica", autorstwa młodej, POLSKIEJ pisarki Katarzyny Bereniki-Miszczuk. Ta książka jest po prostu GENIALNA ! Pełna humoru, wartkiej akcji i romantycznych scen i tak przy okazji... Zakochałam się w diable Belecie ! *,* Ale to tak swoją drogą xd Niedługo zabiorę się za drugą część "Ja, anielica", a prawdopodobnie w październiku wyjdzie trzecia część "Ja, potępiona". Tak więc jeszcze raz POLECAM !
Całusy,
Olga

I'm so sorry

Ekhem.
Dobra...
PRZEPRASZAM ! Jeszcze nie zdarzyło mi się, żebym zaniedbała bloga na tak długo. Głównie dlatego, że póki co żadnego nie prowadziłam w wakacje. Myślałam, że się z tym wszystkim wyrobię, ale się przeliczyłam. Mam zaplanowane praktycznie całe wakacje, prawie nie ma mnie w domu. A wiadomo, że na wakacjach chce się jak najlepiej wykorzystać czas, więc unikam spędzania go na pisaniu...
Jeszcze raz BARDZO Was za to przepraszam... Nie wiem, czy komuś brakowało tu nowych rozdziałów, bo od dawna tu nie zaglądałam, podobnie jak na skrzynkę mail'ową. Tak czy siak, spróbuję jeszcze dziś dodać coś nowego, ponieważ mam już początek.
Mam nadzieję, że ktoś zechce to przeczytać...
Całusy,
Olga